środa, 20 listopada 2013

Rozdział 9 Przykra niespodzianka


Ułożyłam się tak ,że głowę miałam na klacie Justina. Pocałował mnie w czoło.
- Nie wierze. – zaczęłam.

 

 

 
- W co?
- W to wszystko… że jesteśmy razem.
- Dla mnie to jak sen.
- Słodki jesteś Kotek.
- Nigdy nie miałem cudowniejszej dziewczyny
- Serio? A ile ich było? Na pewno mówiłeś to każdej.
- Nie, tylko tobie, ty jesteś inna, jedyna wyjątkowa. – cmoknął mój polik.
- Czyżby?
- Nie wierzysz mi?
- Wierze i mam nadzieje, że się nie zawiodę.
- O nie, nie!!! Nigdy do tego nie dopuszczę!
- No mam nadzieję. – ziewnęłam.
- Lepiej już śpij.
- Jak stanowczo. Tylko mnie nie zabij! – spojrzał na mnie z pogardą.
- Jak możesz mówić coś takiego?
- Oj tam, oj tam. – przytuliłam się do Justina, po chwili zasnęłam.

 Rano się obudziłam, spojrzałam na zegarek, była 9:13. Zobaczyłam że Justin obok mnie jeszcze smacznie śpi. Nie miałam serca go budzić. Chwilę jeszcze poleżałam i poszłam do łazienki odświeżyć się. Na moje nieszczęście nie miałam nawet szczoteczki do zębów. Wzięłam pastę nałożyłam na zęby i przepłukałam wodą. Jeszcze do tego wzięłam gumę miętową. Wróciłam do sypialni. Justin nadal spał.

- Moja Księżniczka już na nogach?
- Zdawało mi się, że spałeś.
- Nie wymiguj mi się.
- Hah.
- No chodź tu do mnie. – poszłam nieśmiało do niego. Złapał mnie za rękę i pociągnął tak że wylądowałam na nim. Zaczął mnie łaskotać gdzie popadnie, a ja nie wyrabiałam ze śmiechu.
- Hahahahahahahah! Jezu! Przestań!!!
- A magiczne słowo?
- PROSZĘ!!! Hahahahahaah!
- Okej. – pocałował mnie. – nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś moja, że się zgodziłaś.
- Oj bez przesady, czemu miałabym się nie zgodzić?
- No dobrze, poczekaj chwilę, tylko się przebiorę i zrobię śniadanie.
- Spoko, idę na dół. – poszłam na dół i wygodnie usadowiłam się na kanapie, włączyłam telewizor. Chyba tyle mogę zrobić. Justin zszedł na dół.
- Co powiesz na naleśniki?
- Uuu mniam. – Justin poszedł do kuchni, a ja gdy poczułam ten słodki zapach też tam pobiegłam. – O Boże Justin, jak tu pachnie!
- Prawda? Hah – pocałował mnie w policzek jak mąż żonę, hahah – Proszę.

Posmarowałam naleśnika czekoladą i polałam bitą śmietaną. Mniam. Zaczęłam jeść.

- Jezu Justin to jest pyszne!
- Może nie jestem kucharzem światowej sławy, ale naleśniki umiem zrobić.
- Hahahah i to jakie! – słodko się uśmiechnął.

Zjedliśmy obydwoje, Justin podszedł do mnie. Ja siedziałam na wysokim obracanym krześle. Zaczął mnie całować. Ja otuliłam go swoją ręką wokół szyi. Przeszliśmy na kanapę. Leżałam pod Justinem, on cały czas mnie całował. Szedł niżej na szyję i powrócił do ust. Widocznie mógłby ale nie zrobił mi tego. Kocham go za to.

- Nie wiedziałem że trzynastolatka tak potrafi.
- Kochanie ty jeszcze musisz się dużo nauczyć.
- Jasne! W takim razie naucz mnie.
- Nie śpiesz się, wszystko przyjdzie z czasem.
- Masz rację. – Usiadłam, a on położył mi głowę na moje nogi. Roztrzepałam mu włosy.
- Eeej! Tylko nie włosy!
- Nawet ja nie mogę?
- Nikt nie może, ale wiesz… dla ciebie zrobię wyjątek.
- O jej, doświadczyłam takiego zaszczytu.

Czas zleciał nam na oglądani jakiś zboczonych komedii. Oczywiście nie trudno zgadnąć kto wybierał.

-Kac Vegas?
- Nieee!!! Dość na dziś.
- Mmm to co robimy?
- Zawieziesz mnie do domu.
- Co? Nie podoba ci się u mnie?
- Podoba, podoba, ale chciałam jeszcze dzisiaj z mamą porozmawiać, wymyślę coś żeby lepiej to przyjęła.
- Okej, czekaj tylko kluczyki wezmę. – Poczekałam za nim i poszliśmy do samochodu. Otworzył mi drzwi i wsiadłam.
- Słuchaj Misiu, nie musisz tego robić.
- Co masz na myśli?
- Otwierasz mi drzwi i w ogóle. Też mam ręce.
- Chcę tylko by moja Księżniczka czuła się zawsze przy mnie i nie tylko, wyjątkowo.
- Nie potrzebuję tego, wiem że mnie kochasz.
- Skoro to ma cię uszczęśliwić… Ale żeby zaś nie było!
- Nic nie będzie. Możesz być spokojny.
- Gdybym robił coś nie tak to powiedz.
- Oczywiście. Skręć w prawo. Czekaj… okej to tutaj. – dał mi buziaka na pożegnanie i wyszłam. Odjechał z piskiem opon. Pobiegłam szybko do domu. Wszystko po staremu? Nie
zupełnie, takie rzeczy się czuje… mam taki dar.- Przechodziła babcia.
- Kto nie żyje?
- Dziadek, yyyy… czekaj skąd wiesz? Kto ci mówił?
- Nikt, nie ważne. Jak to się stało?
- Lekarze twierdzą, że zawał. – poszłam do pokoju. Nie dałam po sobie poznać, że się załamałam Byłam z dziadkiem ściśle związana, byłam jego pierwszą wnuczką, był ze mną od zawsze. Można powiedzieć, że zastępował mi ojca, którego tak bardzo mi brakowało (moi rodzice są w separacji już od ponad ośmiu lat, miałam pięć lat gdy się rozstali, nadal jakoś nie wiedzieć czemu się nie rozwodzą, utrzymuję z nim kontakty, ale niewielkie). Zaczęłam płakać jak głupia, czułam, że dzisiaj nie skończę. Angie bo okres dostaniesz! Pomyślałam. No chyba mnie zaraz piorun strzeli, jak na złość! Zaczął mnie boleć brzuch, wiadomo dlaczego… Hmmm… no to los zgotował mi niespodzianek na ten tydzień. Poszłam pod prysznic.

Przebrałam się w piżamę, mimo, że dobijała dopiero 16:00 już wiedziałam ,że nie będę miała ochoty nawet ponownie się przebrać. Dostałam sms. Justin <3 :„Ktoś umarł.” Odpisałam mu „No wiem :’( ale nie mam humoru”, nie odpisał, widocznie nie chciał mnie denerwować. Położyłam się w łóżku i zasnęłam…

************************************************************************************
Proszę bardzo, kolejny rozdział. 4 komentarze w tym jeden mój. Ale i tak nieźle. Wiecie że was kocham, prawda? Dla moich najwierniejszych fanów którzy się starają :) Zgłaszajcie się po dedyki 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
5 komentarzy następny.
/Angiee

2 komentarze:

  1. Jak zawsze cudownie :* <3
    Ja ciebie też <3
    Zapraszam do mnie , miło by było gdybyś skomentowała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio nie miałam niestety czasu żeby przeczytać kolejne rozdziały, przepraszam. Ale jak wejdę to naturalnie skomentuję (bo jest serio bosski). Dziękuję, jak zawsze. <3 :) /Angiee

    OdpowiedzUsuń