czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 11 Wyznanie


- Od tego ma się przyjaciół. Uspokój się trochę, pojedziemy do ciebie, tam mi wszystko dokładniej opowiesz. Nie będziesz prowadził w takim stanie. – Otarł łzy, puścił mnie, wziął kilka głębokich oddechów.
- Już dobrze, jedźmy. Poszliśmy do samochodu i odjechaliśmy…

 

 

… Jechaliśmy w całkowitej ciszy, Justin spokojnie prowadził z czego ja byłam zadowolona. Po kilku dosłownie minutach byliśmy na miejscu. Justin poszedł do kuchni przygotować coś do picia i jedzenia. Ja usiadłam na kanapie. Moim minusem hmmm… a może plusem, jest to że szybko się zadamawiam u kogoś w domu. Włączyłam telewizor na eska.tv. Na programy muzyczne mogłabym patrzeć godzinami, nawet ba zwłaszcza jak puszczają same teledyski. Chłopak wrócił z kuchni z tacą w rękach, a na niej dwa kubki z moją ulubioną gorącą czekoladą (zwłaszcza w wykonaniu Justina) i talerz z ciasteczkami, mniam. Położył na stolik i usiadł obok mnie.

- Teraz możemy dokończyć rozmowę. – powiedziałam motywująco się uśmiechając.
- Zaczynajmy. Więc jak już mówiłem, była u mnie moja była, Jasmine.
- Możesz mi o niej opowiedzieć? – przerwałam mu.
- Oczywiście. To dziewczyna gustująca w złych chłopcach, jakim kiedyś byłem ja. Kochająca seks, zdzira. Pójdzie do łóżka z pierwszym lepszym który zaoferuje jej więcej. Byliśmy razem, kochałem ją, tak mi się wydawało. Zdradzała mnie. Ale „musiałem” z nią być, zerwanie odbiło by się na mojej reputacji.
- Jakiej reputacji?
- Zaczęło się od tego, że bliska mi osoba umarła… zginęła – poprawił – to była moja kuzynka, była moją przyjaciółką, została potrącona przez pijanego kierowcę. Ona mnie wspierała, broniła żebym nie robił żadnych głupich rzeczy, byliśmy jak brat i siostra razem od urodzenia… Ale po jej śmierci wszystko się zmieniło, przeżywałem i nadal nie mogę pogodzić się z jej śmiercią. Postanowiłem ją pomścić, znalazłem tego kierowcę i zabiłem go – słuchałam z niedowierzaniem – żałowałem, strasznie żałowałem, nie mogłem cofnąć czasu, co się stało, to się nie odstanie, taka kolej rzeczy. Zacząłem miewać zwidy, straszne krzyki, powtarzający się koszmar. Chciałem sobie ulżyć, wstąpiłem do gangu, brałem, piłem. Ale po jakimś czasie udało mi się z tego wyjść. Na szczęście. Nie chcę już taki być! - Rozpłakał się, a ja oczywiście za nim.
- Spokojnie Kochanie, spokojnie… już nie musisz. – pocieszałam go ja tylko mogłam, tuliłam mocno do siebie, co jakiś czas dając mu buziaka w czoło. To takie smutne co ten biedak przeżył. Nie jestem od tego żeby go jeszcze dobijać, moim obowiązkiem jest być teraz przy nim.
- Pomogłaś mi.
- Od tego są przyjaciele. – powtórzyłam.
- Ty jesteś kimś więcej niż tylko przyjacielem.
- Nigdy cię nie zostawię, dzisiaj mam cały dzień i noc tylko dla ciebie.
- Zostajesz na noc?
-Jasne, przecież nie opuszczę cię będącym w takim stanie.
- Nie chcę żebyś, miała kłopoty.
- Trudno. – uśmiechnęłam się.

Wyjęłam z kieszeni telefon i wysłałam mamie sms’ a „ Muszę zostać na noc, przepraszam, to sprawa nie cierpiąca zwłok” po chwili opisała mi „Co??? Oszalałaś? Masz 13 lat! Nie możesz u niego spać!” Wiedziałam że tak będzie, już nic nie odpisałam Olałam wszystko dookoła dla Justina. Tak, to zdecydowanie prawdziwa miłość. Justin objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego piersi.

- No Kochanie, co chciałabyś o mnie wiedzieć?
- Co?
- No teraz twoja kolej, poznamy się bliżej.
- Uuuu…hmmm możeee, ilu miałaś chłopaków?
- Jesteś moim pierwszym głuptasie.
- Serio?
- Jak najbardziej.
- Nie przychodzą mi do głowy żadne pytania.
- Dobra, to jak ci przyjdą to pytaj.
- Jasne! - Zaśmiałam się, siedzieliśmy tak, aż do wieczora. Rozmawialiśmy, Justin opowiadał mi dowcipy. Nie wierze, że kiedyś był takim draniem, zabił kogoś. To musiał być sen. Ale nic, nie będę do tego wracać, ten rozdział w jego życiu zakończył się już dawno temu. Żyjmy chwilą…

Było już po 20:00, czas szybko mija gdy spędza się go u boku ukochanej osoby.

- Głodna?
- Bardzo.
- Co powiesz na pizzę?
- Umiesz robić pizzę?
- Nie no coś ty! Zamówię.
- No dobra. – Justin wyjął telefon i zadzwonił do pizzerni, podsłuchiwałam jak rozmawiał. Widocznie koleś, który przyjmował zamówienie i koleś, który zamawiał dobrze się znali hah.
- Zrobione. – poszedł do kuchni, ale nie wziął brudnych naczyń po czekoladzie, więc wzięłam ja i włożyłam do zmywarki. Justin wyjął dwie wysokie szklanki i nalał cole.
- Masz ochotę na piwo? – popatrzył na skrzynkę w kącie kuchni.
- Słucham? Przecież mam trzynaście lat!
- A no faktycznie, przepraszam, zapomniałem. – śmiałam się z niego. Jak mógł zapomnieć, że jestem nie pełnoletnia?
- Hah no dobrze, dobrze. – poszłam w stronę salonu, Justin za mną z napojami. Położył na stoliku, ja nie zdążyłam jeszcze usiąść, złapał mnie w talii i przytulił od tyłu. Obrócił mnie w swoją stronę, jego twarz była dosłownie kilka centymetrów przed moją. Zbliżył się powoli i dotknął swoimi ustami moich. Ja tylko pogłębiłam pocałunek przyciągnął mnie do siebie, a ja wskoczyłam mu na ramiona. Całowaliśmy się namiętnie chyba przez dziesięć minut. Mniam, hahah on „smakuje” tak słodko. Mierzwiłam jego włoski swoimi palcami. To było cudowne uczucie. Jeździł swoimi dłońmi wzdłuż moich ud. Ale wszystko musi się w końcu skończyć. Oderwaliśmy się od siebie i usiedliśmy na tapczanie.
- Wiesz, że cię kocham?
- Mam taką nadzieje.
- Nie miej nadziei, bądź tego pewna. – uśmiechnął się do mnie. Po chwili zdzwonił dzwonek do drzwi. To był dostawca pizzy. Justin poszedł otworzyć, zapłacił i przyniósł pizzę. Moja ulubiona. Wzięliśmy po kawałku, nie zjadłam jeszcze do końca jednego , a Justin już brał się za trzeci. O Jezu! Nie mógł wytrzymać.
- Od tych pocałunków tak zgłodniałeś?
- Noo yyy nie wiem, wątpię. Hah – zjadłam trzy kawałki, hah, tak wiem, że dużo ale za o Justin całą resztę! Boże! Gdzie on to wszystko zmieścił. Oglądnęliśmy jeszcze śmieszną na maksa komedię i poszliśmy do sypialni. Po takim dniu obojgu poprawił nam się humor. Justin oczywiście musiał dać mi swoją koszulę. Położyłam się i od razu zasnęłam…


*******************************************************************
Siemka Kochani! Przepraszam, że taki krótki i za wszelkie błędy. Spieszyłam się z dodaniem i pisaniem rozdziału . Obiecałam , że dziś dodam. Mam nadzieje, że się nie gniewacie :) W ostatnim rozdziale spisaliście się rewelacyjnie, wiem że kilka komentarzy od jednej osoby, ale na razie staram się nie zwracać na to uwagi. Mam nadzieje że teraz i w następnych będzie to samo a nawet lepiej. Nadal komentujcie zapowiedź to ważne!!!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!

5 komentarzy następny <3 Kocham was <3 /Angiee

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 10 Nieprzespana noc

Przebrałam się w piżamę, mimo, że dobijała dopiero 16:00 już wiedziałam ,że nie będę miała ochoty nawet ponownie się przebrać. Dostałam sms. Justin <3 :„Ktoś umarł.” Odpisałam mu „No wiem :’( ale nie mam humoru”, nie odpisał, widocznie nie chciał mnie denerwować. Położyłam się w łóżku i zasnęłam…



...Obudziłam się ok. 2:00 w nocy. Strasznie bolała mnie głowa, a ponieważ byłam już wyspana wzięłam telefon, ubrałam szlafrok i zeszłam na dół. Nalałam sobie wody i wypiłam. To ponoć dobre na ból głowy. Włączyłam na I phonie czat. Justin był dostępny. Co? O tej porze? Napisałam do niego.

*ROZMOWA*

Angie: Heej Słońce! Nie śpisz?
Justin: Hej! Nie dawno się obudziłem i już mi się nie chce spać, a ty?
Angie: To samo.
Justin: To prawda, że ktoś umarł?
Angie : Mój dziadek, ale skąd wiesz?
Justin: Wróciłem do domu i poczułem coś dziwnego.
Angie: Ja weszłam i od razu wiedziałam, tylko nie o tym kto umarł.
Justin: Współczuję.
Angie: Nie ma co, każdy umiera, po co o tym myśleć, taka nasza natura.
Justin: Kocham cię.
Angie: Ja Cieebie teeeż!
Justin: Nie za dużo „e” ?
Angie: Dla ciebie niczego nie za dużo. Okej ja już będę kończyła. Do zobaczenia <3
Justin: Hah spoko, papa :*
 

Dlaczego życie musi być dla mnie, dla wszystkich takie okrutne, niesprawiedliwe. Wszystko co dobre to tylko nikły promyk nadziei wśród tego wszystkiego co złe. Taka jest prawda, niestety. Zaczęły się moje rozmyślania. Ohh dziadku, ty wiesz, ty jedyny wiesz co ja teraz przeżywam. Tak strasznie za tobą tęsknię.

Świeczka, która stała na stoliku obok mnie zaświeciła się, sama z siebie. Nie zdziwiło mnie to, widziałam już w życiu tyle paranormalnych zjawisk, że to nic. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Miałam teraz pewność, że dziadek jest tutaj, blisko mnie.

- Dziękuję.

I nic, kłująca uszy cisza, aż bolało. Serce mi pękało na tysiące, a nawet miliardy kawałków. Ciężko mi. I wszystko się zawaliło, będę musiała poczekać z nowiną moim nowym chłopaku. Najchętniej co bym teraz zrobiła to pocięcie się. Ale istnieje taka osoba w świecie, która mimo wszystko trzyma mnie przy życiu. Jest moim idolem, idolem czterdziestu milionów. Nigdy bym mu tego nie zrobiła. Gdyby nie on, kto wie czy nie gniłabym już w tej paskudnej ziemi. Ale teraz mam jeszcze jedną osobę, którą kocham nad życie…

Już się zbliżała 4:00, ale zleciało na tym myśleniu. Poszłam na chwilę na dwór, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. To mi dobrze zrobiło. Poczułam się znacznie lepiej. Wróciłam do domu, zrobiłam sobie kakao i włączyłam telewizor. Nic ciekawego nie było, jak to o tej porze, niektóre programy były „wyłączone”. Po paru minutach zasnęłam…

Obudziłam się cała obolała, najwyraźniej spanie w fotelu, na siedząco mi nie służy. Ale trudno, spojrzałam na zegarek, była 9:35, już nikt nie spał.

- Wygodnie się spało? – zapytała mama.
- Ooo nawet nie pytaj.
- Dlaczego tutaj spałaś?
- Nie mogłam w nocy spać.
- Rozumiem, też cały czas się wierciłam w łóżku.
- Słyszałam. Płakałaś.
- Dziwisz mi się?
- Wcale. - I tu nasza rozmowa przerwała się, obie zamilkłyśmy na jakieś dziesięć minut. - Nie ma co płakać po przeszłości, było, minęło, trzeba żyć dalej, nie pozwól żeby to cię zatrzymało.
- Masz rację -  mama pocałowała mnie w czoło, a ja się uśmiechnęłam. Przytuliłam się do niej.
- Kiedy pogrzeb?
- We wtorek.
- Co? W taki dzień?
-Chcę mieć to już za sobą. Nie złość się.
-Mamo, nawet zamiaru nie miałam, przecież rozumiem, sama chciałabym jak najszybciej zapomnieć, o wszystkim!
- Coś się stało?
- Nie nic, nie martw się. – uśmiechnęłam się, żeby rozluźnić trochę atmosferę panującą między nami.
- Muszę iść. – otarła łzę spływającą jej po policzku, wstała i poszła w stronę kuchni Mi na ten widok też popłynęła samotna łezka, jedna, jedyna.
- Nic tu po mnie. – poszłam na dwór, usiadłam na szarej jesiennej trawie. Nie musiałam długo czekać, aż Maks przybiegnie. Podbiegł do mnie i mocno się we nie wtulił, ja objęłam go i przytuliłam. Siedziałam, długo i rozmyślałam nad śmiercią dziadka, o Justinie…
- Angie obiad! – babcia się nadarła od drzwi domu, aż podskoczyłam.
- Muszę już iść Piesku, ale obiecuję, że przyniosę ci kilka kości. – szczeknął i pomachał ogonem, zaśmiałam się.

Zjadłam obiad i jak obiecałam zaniosłam pozostałości do Maksa.

Od razu poszłam do swojego pokoju. Musiałam sobie jakoś ulżyć, wzięłam więc książkę i zaczęłam czytać… Ja zwykle na czytaniu zleciało mi dużo, dużo czasu. Przeczytałam cztery rozdziały. Odłożyłam książkę to wzięłam się za odrabianie lekcji z całego tygodnia. Jutro i pojutrze nie idę do szkoły, ale co tam. Dochodziła już 16:30. Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam „Justin <3”

- Angie?
- A do kogo dzwonisz?
- No do ciebie.
- W takim razie nie potrzebnie się pytasz.
- Jak się czujesz?
- Mogło być gorzej.
- Ahaa… martwię się.
- O mnie nie musisz się martwić.
- Ależ oczywiście, że muszę!
- No dobra, po co dzwonisz?
- Tęsknię za tobą.
- Nie widzisz mnie raptem jeden dzień i już tęsknisz.
- Nooooo. – Tak słodko to powiedział.
-Uuuu.
-Kiedy się spotkamy?
- A kiedy masz ochotę?
- Hahah już teraz.
- Okeej, jakoś się załatwi.
- Przyjadę po ciebie.
- Napiszę ci za moment, że jestem gotowa.
- Okejjj, do zobaczenia Skarbie.
- Papa. – rozłączyłam się i poszłam do mamy.
- Mamo za chwilę przyjedzie po mnie kolega.
- Dokąd jedziecie? Czekaj, chwila… przyjedzie?
- Tak, jedziemy do niego. – pierwszy raz powiedziałam prawdę dotyczącą Justina, no prawie…
- A ile on ma lat?
- 19 ale się nie martw, zaopiekuje się mną.
- No ja myślę.
- Wiesz może jak przyjadę to zrobimy sobie babski wieczór. Zgadzasz się?
- Przygotuję filmy, masz – dała mi pięćdziesiąt złotych – kup popcorn i jakieś przekąski.
- Spoko, idę się przygotować. – poszłam na górę do swojego pokoju, uczesałam się i zrobiłam makijaż. Włożyłam dżinsy, czarną obcisłą bokserkę i luźny kremowy sweterek. Napisałam do Justina „Możesz przyjechać”, odpisał „Jestem w drodze <3”. Zanim się obejrzałam Justin stał już pod moim domem, założyłam fioletowe conversy, wzięłam torebkę i wyszłam. Poszłam wręcz pobiegłam w stronę samochodu.
- Witaj Słoneczko.
- Hej, hej. – ruszyliśmy, Justin jak zwykle jechał bardzo szybko. – Słuchaj, możesz zwolnić? Gdzie się nauczyłeś tak szybko jeździć?
- Przepraszam. – i zamilkł, normalnie się przeraziłam. Justin i zwykłe przepraszam… to musi być kosmita!
- Justin…
- Tak?
- Co się dzieje?
- Co? Jak to? Z czym? – same debilne pytania.
- No proszę cię, przecież wiedzę, że coś nie tak, nie jestem głupia, jestem twoją dziewczyną! Do cholery martwię się o ciebie!
- Nie masz o co, nic mi nie jest.
- Zaczym się!
- Co?
- No szybko Justin! Zaczym samochód! – poleciała mi jedna łza, ale szybko ją otarłam. Justin zjechał na ubocze i zatrzymał się. Wokół nie było kompletnie nic. Pośpiesznie wysiadłam, i poszłam przed siebie. Angie jesteś głupia! Co ci strzeliło to tego krzywego łba?
- Boże, Angie co ty robisz?
- Nie potrafisz mi powiedzieć, co się stało.
- Przecież nic się nie stało.
- Ale widzę!
- No dobrze – nabrał powietrza w płuca i powoli je wypuścił – nikomu nie powiesz?
- Niby komu miałabym powiedzieć, nie ufasz mi?
- Wczoraj była u mnie Jasmine.
- Kto to?
- Moja była. – baam i mocne kłucie w sercu.
- Co ona ma do rzeczy?
- Można powiedzieć, że chciała do mnie wrócić. Przypomniała mi jaki byłem dawniej, za co mnie kochała, jak bardzo się zmieniłem…
- Zmieniłeś?
- Bo wiesz… kiedyś, należałem d..do ga..g..gangu – widziałam, że to co mówił sprawiało mu trudność. – Brałem, piłem, dzień bez seksu się nie liczył. Udało mi się z tego wybrnąć, rzuciłem wszystko, kumple się odwrócili, zostałem bez niczego. Potem.. spotkałem ciebie. – słuchałam bardzo uważnie, po kolei analizowałam każde zdanie. Serce kroiło mi się na tysiące kawałków. Zauważyłam łzę spływającą po jego policzku, otarłam ją delikatnie, dając tym samym znak, że przy mnie nie ma się czego wstydzić. Przytuliłam go mocno do siebie.
- Spokojnie.
- Odmieniłaś moje życie – mówił tym razem już płacząc, sama zaczęłam wylewać z siebie morze łez. – dziękuję.
- Od tego ma się przyjaciół. Uspokój się trochę, pojedziemy do ciebie, tam mi wszystko dokładniej opowiesz. Nie będziesz prowadził w takim stanie. – Otarł łzy, puścił mnie, wziął kilka głębokich oddechów.
- Już dobrze, jedźmy. Poszliśmy do samochodu i odjechaliśmy…

**************************************************************************
Dłuższy, podoba się? Komentujcie zapowiedź! To też ważne!!! Proszę was!!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Przy okazji polecam jeszcze As Long As You Believe <3
Dziękuję tym którzy są ze mną i mnie wspierają, ten rozdział dedykuję wszystkim którzy skomentują!
/Angiee 


Uwaga! Ważne!!!
 
 
Nie komentujecie, a ja się staram jak mogę. Przecież nic nie staje na drodze żebyście komentowali anonimowo, ja ustawiłam tak, że mogą komentować nawet nie zarejestrowani. Doszłam do wniosku, że ludzie lubią Justina - "Dangera", złego chłopca. Jak już go nie zmienię. Ale na zachętę mogę Wam powiedzieć, że opowiadanie nabierze w kilku dziesięciu następnych rozdziałach całkiem być może nieoczekiwanych obrotów. Długo się zastanawiałam jak sprawić, żeby było ciekawsze. Dowiecie się o mrocznej przeszłości Justina. W życiu zarówno Angie jak i Justina pojawią się nowi ludzie, stare miłości, przyjaźni, przeżyją załamanie nerwowe. Dużo osób odejdzie i nie tylko. W między czasie będzie im towarzyszyło wiele, wiele dziwnych, paranormalnych przygód. A przecież trzeba jeszcze rozwiązać zagadkę tajemniczego grobu...
Co będzie dalej?
Czy bohaterowie poradzą sobie z trudami jakie napotkają na swojej drodze?
Co z ich miłością?
 
***
 
Traktujcie to jako zapowiedź nowych rozdziałów opowiadania. Zaciekawieni? Sądzę, że choć trochę.
Proszę Was komentujce!!!
A tylko kropla wody z całego opowiadania :)
Kocham Was <3
Polecajcie tego bloga, proszę!
/Angiee

środa, 20 listopada 2013

Rozdział 9 Przykra niespodzianka


Ułożyłam się tak ,że głowę miałam na klacie Justina. Pocałował mnie w czoło.
- Nie wierze. – zaczęłam.

 

 

 
- W co?
- W to wszystko… że jesteśmy razem.
- Dla mnie to jak sen.
- Słodki jesteś Kotek.
- Nigdy nie miałem cudowniejszej dziewczyny
- Serio? A ile ich było? Na pewno mówiłeś to każdej.
- Nie, tylko tobie, ty jesteś inna, jedyna wyjątkowa. – cmoknął mój polik.
- Czyżby?
- Nie wierzysz mi?
- Wierze i mam nadzieje, że się nie zawiodę.
- O nie, nie!!! Nigdy do tego nie dopuszczę!
- No mam nadzieję. – ziewnęłam.
- Lepiej już śpij.
- Jak stanowczo. Tylko mnie nie zabij! – spojrzał na mnie z pogardą.
- Jak możesz mówić coś takiego?
- Oj tam, oj tam. – przytuliłam się do Justina, po chwili zasnęłam.

 Rano się obudziłam, spojrzałam na zegarek, była 9:13. Zobaczyłam że Justin obok mnie jeszcze smacznie śpi. Nie miałam serca go budzić. Chwilę jeszcze poleżałam i poszłam do łazienki odświeżyć się. Na moje nieszczęście nie miałam nawet szczoteczki do zębów. Wzięłam pastę nałożyłam na zęby i przepłukałam wodą. Jeszcze do tego wzięłam gumę miętową. Wróciłam do sypialni. Justin nadal spał.

- Moja Księżniczka już na nogach?
- Zdawało mi się, że spałeś.
- Nie wymiguj mi się.
- Hah.
- No chodź tu do mnie. – poszłam nieśmiało do niego. Złapał mnie za rękę i pociągnął tak że wylądowałam na nim. Zaczął mnie łaskotać gdzie popadnie, a ja nie wyrabiałam ze śmiechu.
- Hahahahahahahah! Jezu! Przestań!!!
- A magiczne słowo?
- PROSZĘ!!! Hahahahahaah!
- Okej. – pocałował mnie. – nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś moja, że się zgodziłaś.
- Oj bez przesady, czemu miałabym się nie zgodzić?
- No dobrze, poczekaj chwilę, tylko się przebiorę i zrobię śniadanie.
- Spoko, idę na dół. – poszłam na dół i wygodnie usadowiłam się na kanapie, włączyłam telewizor. Chyba tyle mogę zrobić. Justin zszedł na dół.
- Co powiesz na naleśniki?
- Uuu mniam. – Justin poszedł do kuchni, a ja gdy poczułam ten słodki zapach też tam pobiegłam. – O Boże Justin, jak tu pachnie!
- Prawda? Hah – pocałował mnie w policzek jak mąż żonę, hahah – Proszę.

Posmarowałam naleśnika czekoladą i polałam bitą śmietaną. Mniam. Zaczęłam jeść.

- Jezu Justin to jest pyszne!
- Może nie jestem kucharzem światowej sławy, ale naleśniki umiem zrobić.
- Hahahah i to jakie! – słodko się uśmiechnął.

Zjedliśmy obydwoje, Justin podszedł do mnie. Ja siedziałam na wysokim obracanym krześle. Zaczął mnie całować. Ja otuliłam go swoją ręką wokół szyi. Przeszliśmy na kanapę. Leżałam pod Justinem, on cały czas mnie całował. Szedł niżej na szyję i powrócił do ust. Widocznie mógłby ale nie zrobił mi tego. Kocham go za to.

- Nie wiedziałem że trzynastolatka tak potrafi.
- Kochanie ty jeszcze musisz się dużo nauczyć.
- Jasne! W takim razie naucz mnie.
- Nie śpiesz się, wszystko przyjdzie z czasem.
- Masz rację. – Usiadłam, a on położył mi głowę na moje nogi. Roztrzepałam mu włosy.
- Eeej! Tylko nie włosy!
- Nawet ja nie mogę?
- Nikt nie może, ale wiesz… dla ciebie zrobię wyjątek.
- O jej, doświadczyłam takiego zaszczytu.

Czas zleciał nam na oglądani jakiś zboczonych komedii. Oczywiście nie trudno zgadnąć kto wybierał.

-Kac Vegas?
- Nieee!!! Dość na dziś.
- Mmm to co robimy?
- Zawieziesz mnie do domu.
- Co? Nie podoba ci się u mnie?
- Podoba, podoba, ale chciałam jeszcze dzisiaj z mamą porozmawiać, wymyślę coś żeby lepiej to przyjęła.
- Okej, czekaj tylko kluczyki wezmę. – Poczekałam za nim i poszliśmy do samochodu. Otworzył mi drzwi i wsiadłam.
- Słuchaj Misiu, nie musisz tego robić.
- Co masz na myśli?
- Otwierasz mi drzwi i w ogóle. Też mam ręce.
- Chcę tylko by moja Księżniczka czuła się zawsze przy mnie i nie tylko, wyjątkowo.
- Nie potrzebuję tego, wiem że mnie kochasz.
- Skoro to ma cię uszczęśliwić… Ale żeby zaś nie było!
- Nic nie będzie. Możesz być spokojny.
- Gdybym robił coś nie tak to powiedz.
- Oczywiście. Skręć w prawo. Czekaj… okej to tutaj. – dał mi buziaka na pożegnanie i wyszłam. Odjechał z piskiem opon. Pobiegłam szybko do domu. Wszystko po staremu? Nie
zupełnie, takie rzeczy się czuje… mam taki dar.- Przechodziła babcia.
- Kto nie żyje?
- Dziadek, yyyy… czekaj skąd wiesz? Kto ci mówił?
- Nikt, nie ważne. Jak to się stało?
- Lekarze twierdzą, że zawał. – poszłam do pokoju. Nie dałam po sobie poznać, że się załamałam Byłam z dziadkiem ściśle związana, byłam jego pierwszą wnuczką, był ze mną od zawsze. Można powiedzieć, że zastępował mi ojca, którego tak bardzo mi brakowało (moi rodzice są w separacji już od ponad ośmiu lat, miałam pięć lat gdy się rozstali, nadal jakoś nie wiedzieć czemu się nie rozwodzą, utrzymuję z nim kontakty, ale niewielkie). Zaczęłam płakać jak głupia, czułam, że dzisiaj nie skończę. Angie bo okres dostaniesz! Pomyślałam. No chyba mnie zaraz piorun strzeli, jak na złość! Zaczął mnie boleć brzuch, wiadomo dlaczego… Hmmm… no to los zgotował mi niespodzianek na ten tydzień. Poszłam pod prysznic.

Przebrałam się w piżamę, mimo, że dobijała dopiero 16:00 już wiedziałam ,że nie będę miała ochoty nawet ponownie się przebrać. Dostałam sms. Justin <3 :„Ktoś umarł.” Odpisałam mu „No wiem :’( ale nie mam humoru”, nie odpisał, widocznie nie chciał mnie denerwować. Położyłam się w łóżku i zasnęłam…

************************************************************************************
Proszę bardzo, kolejny rozdział. 4 komentarze w tym jeden mój. Ale i tak nieźle. Wiecie że was kocham, prawda? Dla moich najwierniejszych fanów którzy się starają :) Zgłaszajcie się po dedyki 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
5 komentarzy następny.
/Angiee

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 8 Nocowanie

- Może był wampirem.
- Wychodziłoby na to, że nikt o tym nie wiedział, upozorował swoją chorobę, miał już uszykowaną trumnę, ale dowiedzieli się, zabili i szybko pochowali.
- Ta opcja najbardziej mi się podoba.
- Co się ze mną dzieje? Nie miałam zamiaru tego mówić..
- Jak to?
- Coś mną kierowało.

 

 

- Nie rozumiem.
- A myślisz że ja? Nic z tego nie kumam. Śnił nam się ten sen, potem się spotkaliśmy, ten nagrobek i teraz ta kapliczka? I to wszystko przeciągu zaledwie czterech dni… - Justin tylko na mnie patrzył. – komu ja to powiem? Nikt mi nie uwierzy.
- Masz zamiar komuś to mówić? Lepiej nic nie mów nikomu niech to zostanie między nami.
- Dobrze, przecież i tak nikt mi nie uwierzy. – smutno mi się zrobiło. – Idziemy stąd? Na pewno już pojechali.
- Idziemy. – Justin poszedł przede mnie, żeby otworzyć mi drzwi, były tak ciężkie że dziwię się jak ja je wtedy tak szybko otworzyłam. Chłopak był silny więc otworzył je bez większego problemu i zamknął za mną. Miałam rację, nigdzie już nie widziałam mojej rodziny. Poszłam z Justinem do wyjścia.
- To co teraz robimy?
- A która godzina?
- 18:40
- Już późno, muszę już iść.
- Co, już? Tak wcześnie, dlaczego? Nie możesz być dłużej?
- W zasadzie mam wrócić przed 22:00, ale robi się ciemno, a muszę iść pieszo.
- A jeśli bym cię zawiózł do domu to zostaniesz ze mną?
- Prosto do domu?
- No tak, a gdzie jeszcze chcesz?
- Tak się tylko pytam, no ok zostanę. To gdzie mnie teraz zaprowadzisz?
- Wiesz co, mieszkam niedaleko, idziemy do mnie?
- Okej. – szłam tak jak prowadził Justin, było pięknie i całkiem jasno, to wszystko przez księżyc który był dziś w pełni. Magiczna noc. Szliśmy może 10 minut. Moim oczom ukazał się mały domek, doooła nie było kompletnie nic, tylko kilka drzew i domek.
- To tutaj.
- Śliczny, tak tu romantycznie.
- Proszę – otworzył przede mną drzwi.
- Wow! – z pozoru mały domek skrywał sobie tak duży salon i piętro. Było w nim naprawdę cudownie. – Sam mieszkasz?
- Tak od niedawna. – serdecznie się uśmiechnął, po czym wziął moją kurtkę i zawiesił na wieszaku.
- Dżentelmen (nie wiem jak się pisze) hah. – poszliśmy do salonu. Usiadłam na kanapie obok kominka w którym żarzył się ogień. Justin poszedł do kuchni.
- Masz ochotę na gorącą czekoladę?
- Z chęcią. – szczerze mówiąc nie byłam zbyt głodna. – Mogłabym skorzystać z toalety?
- Tak, jasne. Prosto i w lewo.
- Dzięki. – poszłam, zobaczyłam w lutrze, że mam strasznie roztrzepane włosy od wiatru, wyjęłam szczotkę z torebki i rozczesałam potargane kosmyki. Umyłam ręce. Wpadłam na pomysł. Wyciągnęłam komórkę wybrałam numer i zadzwoniłam do mamy.
- Hej Skarbie
- Hej mamo, mam pytanie.
- Jakie?
- Gdyby mama Kate się zgodziła to mogłabym u niej nocować? – to oczywiście było kłamstwo.
- Oj no dobrze, ale nic na siłę!
- O jejku dziękuje, kocham cię!!! Muszę kończyć.
- Papa. – rozłączyłam się.

Wyszłam z łazienki, Justin przyniósł czekoladę i włączył telewizor, długo pstrykał, poprzestał na programie muzycznym.

- Skończyłeś?
- Taaak.
- Godzina 19:00
- TAAAK.
- Zaciąłeś się?
- Taak. Yyy co? Znaczy nie!
-Hahahah głupek!
- Ale twój głupek.
- Taaak mój! Cały, calutki tylko mój.
- Eyyy ,a może kiedyś będziesz u mnie spała?
- A dzisiaj?
- Dzisiaj??? – zdziwił się.
- To problem?
- Nie! Nie! Ależ skąd! To wspaniale! Ale…yy możesz? Mama nie będzie cię wyzywać?
- Pytałam się już. Mogę.
- Naprawdę powiedziałaś mamie, że chcesz spać u mnie?
- Nooo nieee do końcaaa.
- Nie wnikam. Najważniejsze że możesz, że jesteśmy razem i tylko my się liczymy.
- Uuuu słodki jesteś. – pocałowałam go w policzek na co on się uśmiechnął. Wzięłam łyka czekolady.
- Chodź, pokarzę ci sypialnię. – poszliśmy na górę. W pokoju było niesamowicie. Na środku wielkie łóżko i duże szklane drzwi prowadzące na balkon z pięknym widokiem.
- Tu jest pięknie.
- Chcesz spać sama?
- Nie, nie przesadzaj.
- Tylko pytam. Nie chcę być nachalny.
- Nie jesteś. Ale dzięki za troskę. – podszedł do szafy, i wyciągnął z niej swój t-shirt .
- Proszę – podał mi go, spojrzałam na niego pytająco – przecież nie będziesz spała w tych ciuchach.
- Dziękuję – poszłam się przebrać. Od razu wygodniej. Koszulka była na tyle za duża, że nie było mi zbyt bielizny widać.

Poszłam do salonu do Justina.

- Na co dziś masz ochotę?
- Liczyłam na jakąś noc z horrorami?
- Uuuu ostro. – podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach okrakiem.
- Oj żebyś wiedział – zadziornie się uśmiechnęłam – jeszcze mnie nie znasz. – on przysunął się do mnie i złączył nasze usta w soczysty pocałunek. – A to dopiero pierwszy dzień.

- Pierwszy dzień. – powtórzył, wziął koc leżący obok, rozwinął i okrył nas. Byłam mocno wtulona w mojego chłopca.- Na jaki horror masz ochotę?
- Wybierz najstraszniejszy.
- Już się robi Księżniczko.

Film był naprawdę straszny, co chwilę tuliłam się mocniej do Justina, a on głaskał mnie po głowie i bawił się moimi włosami, w końcu film się skończył było po dziesiątej.

- Co byś teraz chciała porobić?
- Spać.
- Już ? Mój Skarb tak szybko śpiący?
- Taaak. – Wstaliśmy razem niechętnie z kanapy, ja jeszcze poszłam do łazienki i dołączyłam do Justina w sypialni. Zastałam go ściągającego koszulkę i spodnie by mógł założyć dresy do spania.
- Masz zamiar spać bez koszulki?
- Przeszkadza ci to?
- Nie, nie. – Podszedł do mnie i objął w pasie. Miałam motylki w brzuchu, zwłaszcza ,że stał przede
mną bez koszulki dzięki czemu mogłam bez końca napawać się widokiem jego umięśnionej klaty. Puścił mnie, a ja usiadłam na łóżku. Justin poszedł zgasić światło, świeciły się tylko małe świeczki które dodawały nastroju. Położył się z drugiej strony łóżka i na leżąco przytulił mnie od tyłu, dając tym samym znak żebym się położyła. Od razu tak zrobiłam. Ułożyłam się tak ,że głowę miałam na klacie Justina. Pocałował mnie w czoło.
- Nie wierze. – zaczęłam.

 
************************************************************************
Dodałam rozdział wcześniej niż planowałam.
Proszę Was komentujcie! Wydaje mi się że NIKT tego bloga nie czyta :(
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
To nic trudnego!
Polecajcie!
Jeśli pod tym rozdziałem będzie przynajmniej 5 komentarzy dodam następny, ale jeśli się nie postaracie, nie będę dodawała kolejnych rozdziałów (będę pisać ale dla siebie, prywatnie) Więc BARDZO Was proszę! Chyba nie wymagam aż tak wiele.
/Angiee