sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 14 Powrócił


- Widziałem… - trochę dziwnie to powiedział, ciekawe co widział.
- Co widziałeś?
- No ciebie.
- Mnie?
- Musi być ci teraz strasznie ciężko.
- Kotku… nawet nie wiesz jak bardzo. – oparłam głowę o oparcie siedzenia. To co powiedział zakłuło w moim sercu.
- Współczuję ale zrobię wszystko, żeby było ci dobrze. – uśmiechnął się kącikiem ust.
- Tylko mnie kochaj Kochanie, to wystarczy. – złapałam jego rękę i splotłam palce.
- Jasne…

 

 
Minął już ponad miesiąc dłuuuugi, mozolny miesiąc. Nie zapomniałam o niczym, ani o dziadku, ani reszcie problemów, a sprawa naszej zagadki nie posunęła się ani o krok. Z Justinem układa mi się świetnie, mama go pokochała, a on ją. Już niedługo święta, czas na spędzenie go z rodziną. Dziś jest 13 grudzień. Nie wierze, jak ten czas szybko leci…

 Musiałam iść do piekarni po bułki i chleb na dzisiaj. Stałam w kolejce, kupiłam i już miałam wychodzić gdy nagle…

- Angie? – ktoś złapał mnie z tyłu za ramię. Jezu, to był on!
- Jake? – jeden z moich BYŁYCH przyjaciół z mojej BYŁEJ paczki. Pokłóciliśmy się o błahą sprawę i rozpadła się, pozostałam tylko ja i Kate. Szczegóły potem wam opowiem.
- Jejku! Nic się nie zmieniłaś! – tak, to z pewnością ten sam zawadiacki, podrywacz Jake.
- Ty również.
- Niechże cię przytulę Słoneczko! – przytulił mnie mocno, że omal co nie upuściłam reklamówki. Byliśmy już na zewnątrz.
- Nie zgrywaj tego kim nie jesteś, nie zapomniałam jeszcze co zrobiłeś.
- To proszę cię, zapomnij, nie jestem już taki, jak kiedyś.
- Mam zapomnieć? Zachowałeś się jak kompletny dupek! Świnia! I chcesz żebym zapomniała?
- Przepraszam. – mówiąc to spuścił wzrok. Ja odeszłam, rzuciłam tylko „zdechłe”:
- Żegnaj.
- Angie! Proszę cię! Czekaj!!!
- Powiedziałam, żegnaj.

Wróciłam do domu, zostawiłam zakupy na stole i wyszłam. Byłam na dzisiaj umówiona z Justinem.

Do Justina mam jakieś 20 minut biegiem, a mi się nie specjalnie śpieszyło. Rozmyślałam o Jake’u.  Znowu powróciły wspomnienia.

Poznaliśmy się na imprezie, na wycieczce szkolnej jakieś 2 lata temu. W sumie było nas pięciu. Ja, Kate, Jake, Niall i Ashley. Ashley była jako jedyna młodsza od nas. Rozpad naszej paczki zaczął się od tego, że Jake zaczął chodzić na imprezy, pił alkohol (co jak wiecie w jego wieku nie przystawało). Poza nami miał jeszcze jakieś inne towarzystwo. Można by to nazwać gangiem. Spędzał z nimi więcej czasu niż z nami. Nie było już tak jak kiedyś. Ashley, po skończeniu swojej szkoły miała iść do naszej, ale niestety jako wzorowa uczennica poszła do szkoły o wyższym stopniu, nie miała już dla nas tyle czasu co kiedyś. Mniej się widywaliśmy. W końcu przyszła też kolej na Nilla, on niczemu nie zawinił, po prostu musiał się przeprowadzić, szkoda. W końcu na jednym z naszych spotkań wspólnie zdecydowaliśmy o rozłamie. Zaczął się nowy rok szkolny… To już nie było to samo. Długo próbowałam się otrząsnąć, a gdy w końcu udało mi się pojawił się on! To przez niego się to stało  nigdy mu tego nie wybaczę!!!

Zapukałam do drzwi, jak zwykle otworzył mi Justin. Od razu rzuciłam mu się na szyję. Mmmm pachniał pięknie jak zwykle.

- Hahah Mała,co ty? – ooo przynajmniej on się nie zmienił, to z pewnością ten sam Juju którego znam i kocham.
- Kocham cię. – puściłam go i zamknęłam drzwi. Ściągnęłam bytu i rozłożyłam się na kanapie.
- Jeeej, nie za wygodnie ci? – ten jego zadziorny uśmieszek, już ja wiem czego on chce.
- Never! – haha wgramolił się jakoś tak, że moje nogi leżały na nim. – Mmmm… tak jest idealnie.
- Niby jak?
- No kocham cię Głupku!
- Ja cię dzisiaj nie ogarniam!
- Mnie trudno ogarnąć.
- No właśnie wiem. Dobra, to co chcesz do jedzenia?
- Naleśniki! – krzyknęłam jak małe dziecko.
- Już się robi Księżniczko! – hah, włączyłam telewizor i czekałam na moje naleśniki. Po jakiś dziesięciu minutach Jussi zawołał mnie.
- Mmmmm! Mmmmm!!!! Ale pyszne! Mmmmniam!
- Jezu, bo orgazmu dostaniesz!
- Uuups – złapałam się za brzuch, choć to całkiem nie miało nic z tym wspólnego – za późno.
- Co?
- No to! – zwykle gdy jestem zdołowana, próbuję zakryć to swoją głupawką ale po drodze za bardzo się wkręcam. – Hahahah Jezu Justin! Twój Jerry się podniósł! Hahah
- Czekaj… co?! – spojrzał w dół. Jego mina była nie do opisania.
- Hahahah omb! Kto by pomyślał że twoje naleśniki tak podniecają! Hahahah.
- Nie no nie mogę! Chodź tu do mnie! – zerwałam się natychmiastowo z krzesełka i pobiegłam przed siebie. Justin mnie gonił, a po minucie wylądowałam na kanapie. – No to teraz ci się oberwie! – klepnął mnie w tyłek i mooocno ścisnął mi biodra i przysunął do siebie, nawet przez spodnie dało się poczuć Jerrego. Hue hue.
- Nieee! Justin! Puszczaj! – wyrywałam mu się, hahah głupek nie chciał mnie puścić!
- NEVER!!! Hahah – całował mnie po szyi i mnie to łaskotało. W końcu doszedł do ust. Jejku, jego usta były zniewalające, uczucie zadowolenia i podniecenia przeszywało mnie całą. Przestał po minucie, cały czas na mnie leżał, więc go odepchnęłam i wylądował na podłodze.
- Hahahahahahahahahahaha! – usiadłam mu na brzuchu i pocałowałam w czoło. – Kocham cię.
- Ja ciebie też, nawet bardzo, ale zejdź już ze mnie proszę – jak kazał tak zrobiłam, usidłam w fotelu.
- „Nawet”? – on kocha mnie NAWET bardzo?
- Co „nawet” Skarbie?
- No kochasz.
- Tak mi się tylko powiedziało, nie czepiaj się. – przewrócił oczyma.
- No dobra, to co teraz robimy?
- A co byś chciała?
- No, no… nie wiem.
- Spacer? Do parku? Co ty na to?
- Jak ty mnie dobrze znasz. Ale pozwól ,że pójdę jeszcze do toalety.
- Poczekam. – Poszłam do łazienki i poprawiłam włosy. – Już?
- Myślałeś, że ile będę tam siedzieć?
- 15 minut??
- Boże! To co ja niby miałabym tam robić? Hhaahahahah!
- No dobra choć już. – wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę parku.
- Mmmm… ooch. – napawałam się świeżym powietrzem.
- Uprawiasz seks z wiatrem czy co?
- Ccssso???? Nie… -.- -lepiej nie mógł wymyślić. ACHHH
- Powiedzmy, że ci wierze.
- A nie wierzysz.
- Twoje dźwięki i dźwięki wiatru za bardzo przypominały jedno.
- Hahahah!!! To przestań o tym myśleć!
- O tobie myślę… Zdradzasz mnie z jakimś tam wiatrem!!!!!!! Jak możesz? – spuścił wzrok.
- Zazdrosny?
- Mhmm.
- Mój Misiu zazdrosny, a to coś nowego.
- Dziwisz się? Nigdy nie chcę stracić czegoś tak wyjątkowego. – dałam mu buziaka w polik.
- Nigdy nie stracisz. – byliśmy już w parku.
- Usiądziesz? – Justin wskazał na ławkę.
- Z chęcią.

************************************************************************
Przeprasza że musieliście tak długo czekać! Ostatnio dużo się działo i nie miałam czasu albo po prostu i się nie chciało. Mam nadzieję że wybaczycie :(
Jak wrażenia, zaczęło się to co wam zapowiadałam... ale to się jeszcze będzie rozkręcać przez sporo najbliższych rozdziałów.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!

Kocham was! 5 komentarzy następny <3
/Angiee

środa, 11 grudnia 2013

Liebster Award Blog ♥

Liebster Award Blog 
 
Zostałam nominowana do Libster Award Blog przez Justin B.  Thank you!!! (szkoda że nie mogę ciebie :( )
 
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować boga, który Cię nominował.
 
Moje nominacje":
44..
5.5.
66..
77..
88..
99..
1010..
1111..
 
 Pytania od Pytania od Justin B. : B.

1. Jakie jest twoje życiowe marzenie ?
Poznać Justina <3 ale to oczywiste :) poza tym marzę o zostaniu znaną tancerką ;p
2. Masz rodzeństwo ? 
Tak, brata który ma 10 lat
3. Jakie jest twoje hobby ? 
Taniec, śpiewanie (ale tylko pod prysznicem haha) czytanie blogów i pisanie ich.  
4. Gdybyś miał/a zrobić coś szalonego co to by było ?
Zwykle robię dużo szalonych rzeczy... nie wiem. :)
5. Masz jakieś zwierzę ?
 Mam kotka i psa.
6. Co lubisz robić w wolnych chwilach ? 
Pisać swoje opowiadańie, tańczyć, przebywać z przyjaciółmi.
7. Dlaczego postanowiłeś/aś założyć bloga ? 
W sumie sama nie wiem, jednym z powodów było to, że chciałam zobaczyć na ile mnie stać i czy będzie ktoś to czytał :D
8. Ulubiony kolor ?
Fioletowy
9. Ulubiony cytat z filmu ? 
W sumie na szybko nie wiem ;/
10. Za co lubisz swojego idola ?
Z pozoru łatwe pytanie sprawia jednak trudność. Nie umiem tego wytłumaczyć... On wiele zmienił w moim życiu, jest jednym z powodów który trzyma mnie przy życiu (...)
11. Co byś chciał/a robić w przyszłości ? 
Myślę, że odpowiedź na 1pytanie wytłumaczy nieco.

Moje pytania:
1.Masz idola? Jeśli tak, to kogo i za co go kochasz?
2. Kim chciał/abyś zostać w przyszłości?
3. Jakie jest twoje hobby?
4.Co skłoniło cię do założenia bloga?
5.Masz zwierzaka? Jakiego?
5. Co robisz w wolnych chwilach?
6.Ile masz blogów?
7.Jakie jest twój ulubiony film?
8. Jaki jest twój ulubiony serial?
9. Kto jest twoją lubioną postacią z książki/filmu i dlaczego?
10. Jaka jest twoja ulubiona książka?
11.Ile masz lat?

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 13 Pogrzeb


- Teraz ja wam coś powiem – ciocia się odezwała – jestem…jestem w ciąży! – zaniemówiłyśmy z mamą i po chwili przytuliłyśmy się wszystkie!
- O matko! Najlepszy dzień. – zmęczone tańcem usiadłyśmy. – To co? Czas na manicure?
- Taaaaaaak! – hah Jezu! Nadały się równo. Ja zrobiłam cioci, ciocia mamie, mama mi J
- Tooo… powiedz Angiee…

 

 

 - Tak? – spytałam.
- Jak ma na imię ten twój chłopak?
- Justin – odpowiedziałam stanowczo.
- Justin? Jak ten twój z nternetu?
- Hahahah tak, tak jak ten z internetu.
- Jak długo jesteście razem? – ciocia jak zwykle ciekawa.
- Kilka dni, ale wolę już o tym nie mówić. Śpiąca jestem. Ale na pocieszenie powiem, że jutro go poznacie.
- To świetnie! – wstałam i śpiąca poszłam do pokoju, zostawiłam mamę i ciocię same.
- Dobranoc! – jeszcze tylko krzyknęłam i wlazłam pod kołdrę, długo się nie męczyłam z zaśnięciem, od razu zasnęłam.

Obudziłam się o 9:30, późno w sumie, jeszcze trochę poleżałam, myśląc o dzisiejszym dniu. Jak mama przyjmie to gdy się dowie, że Justin ma 19 lat? Ciekawa jestem tego. No cóż… Wstałam i poszłam do łazienki, odświeżyłam się i przebrałam. Dostałam sms’ a od Justina: „ Jak się czujesz?” odpisałam mu: „Mogło być gorzej hah”. Posłałam łóżko i sprzątnęłam na biurku. Zeszłam na dół bo już był obiad. Zjadłam i poszłam przygotować się już, msza była na 15:00 a była godzina 13:56.

 
                              ~ * ~

 
Strasznie dużo ludzi przyszło na pogrzeb. Stałam przed kościołem niecierpliwie wyczekując Justina. W końcu moim oczom ukazał się ubrany w czarny garnitur, przystojny brunet. Podszedł, lekko musnął moje usta i przytulił mnie.

- Witaj Księżniczko. – szepnął mi do ucha.
- To nie ślub.
- Pogrzeb.
- A więc przestań się tak zachowywać.
- Niby jak?
-Jak Książę z bajki, który przybył tu po swoją Księżniczkę.
- Okres masz, czy co?
- Noo. – powiedziałam odwracając się. Justin pokiwał głową. Zobaczyłam jak w naszą stronę właśnie zmierza mama. – Mamo to jest Justin. – chłopak wziął i pocałował w dłoń moją mamę, a na mnie spojrzał wzrokiem mówiącym „Powiedziałaś jej?”
- Dżentelmen! Hah, no dobra dzieciaki chodźcie bo msza się zaraz zacznie. – poszliśmy w stronę kościoła, w środku było mnóstwo ludzi.. Msza się od razu zaczęła. Nie wytrzymałam na kazaniu i popłakałam. Justin spoglądał na mnie kątem oka. Niech już przestanie! – Pomyślałam. Strasznie mnie to drażniło. Booooże ta msza nie mała końca, moje serce z sekundy na sekundę coraz to bardziej się rozdzierało, zwłaszcza wtedy gdy ukradkiem spoglądałam na trumnę…

Wkońcu!!! Koniec! Zostało nam jeszcze tylko pojechać na cmentarz hah, ale to bułka z masłem… hmmm cyba jednak nie.

                            ***

Justin przez cały czas mnie przytulał, a ja czułam się taka słaba, bezbronna i ta stypa… Tam chyba już wszyscy zapomnieli o dziadku, bawili się, jedli, plotkowali, a ja sama siedziałam pomiędzy śmiejącymi się ludźmi, wokół mnie było ich tak dużo, a jednak wciąż byłam sama.Znikim ne rozmawiałam. Zrobiło mi się nie dobrze i wybiegłam do łazienki, zwymiotowałam choć sama nie mam pojęcia czym, za mną wybiegł Misiek od razu się zaniepokoił.

- Nic ci nie jest?
-Nie, nie wszystko w porządku! – wyszłam i przytuliłam Jusa. - Jedźmy do domu, proszę.
- Okej. – poszłam się spytać mamy o pozwolenie.
- Mamo mogę jechać z Justinem do jego domu?
- Dlaczego do jego?
- Bo źle się czuję – bosz, co za wymówka.
- Bo się źle czujesz? A potem dziecko i zniszczone życie.
- Co???? Boli cię coś? On by mi tego nie zrobił!
- Tak, tak idź już lepiej. – pobiegłam do samochodu. Tak zgodziła się!
- Widziałem… - trochę dziwnie to powiedział, ciekawe co widział.
- Co widziałeś?
- No ciebie.
- Mnie?
- Musi być ci teraz strasznie ciężko.
- Kotku… nawet nie wiesz jak bardzo. – oparłam głowę o oparcie siedzenia. To co powiedział zakłuło w moim sercu.
- Współczuję ale zrobię wszystko, żeby było ci dobrze. – uśmiechnął się kącikiem ust.
- Tylko mnie kochaj Kochanie, to wystarczy. – złapałam jego rękę i splotłam palce.
- Jasne…
********************************************************************
Przepraszam Was bardzo za długość rozdziału! Ale miałam karę i nie mogłam dodać prędzej w zasadzie  to ona nadal trwa. :( Mam nadzieję że mi wybaczycie, następny postaram się zrobić dłuższy.
Dziękuję za komentarze

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!

 5 komentarzy następny :) /Angiee

niedziela, 1 grudnia 2013

Uwaga! Ważne!
 
Kochani dodałam na bloga ankietę. Jest ważna do końca roku. Byłabym wdzięczna za szczere głosy! To dla mnie naprawdę dużo znaczy.
Komentujcie! Piszcie tutaj propozycje na ciąg dalszy.
 
Zapraszam też na inne moje blogi :
/Angiee
 
 

Rozdział 12 Babski wieczór


- Od tych pocałunków tak zgłodniałeś?
- Noo yyy nie wiem, wątpię. Hah – zjadłam trzy kawałki, hah, tak wiem, że dużo ale za o Justin całą resztę! Boże! Gdzie on to wszystko zmieścił. Oglądnęliśmy jeszcze śmieszną na maksa komedię i poszliśmy do sypialni. Po takim dniu obojgu poprawił nam się humor. Justin oczywiście musiał dać mi swoją koszulę. Położyłam się i od razu zasnęłam…

 

 

 *Po wstaniu, przepraniu i odświeżeniu się*

 

- Juuuustiiin!!!!!! – nadarłam się – wstawaj śpiochu!!! – szybko się obudził.
- Co, co?! Która godzina? – był zdezorientowany.
- Yyy Kochanie no już po 11:00 – śmiałam się z niego.
- Łeee to wcześnie, kładź się i śpij – powiedział odwracając się na drugi bok.
- Przestań! Głodna jestem, mogę użyć twojej kuchni?
- Jasne, jasne – wymachnął mi ręką przed nosem na znak żebym mu już nie przeszkadzała.
- Nie machaj mi tak tą ręką! – hahah wyszłam z sypialni i poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, bo nie miałam pojęcia co zrobić. Hmm może jajecznica? Tak, albo Misiu zje albo nie. Ja jestem na maksa głodna. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne produkty i zabrałam się do roboty. Kończyłam robić, zobaczyłam Justina schodzącego po schodach ciężkim, zmęczonym krokiem.
- Ska…Skarbie? – hah, o co mu chodzi?
- Słucham cię Kotek, za chwilę śniadanie.
- A no właśnie, tak ładnie pachniało, znaczy pachnie.
- Hahah to siadaj i nie gadaj. Proszę – usiadł, a ja podałam mu talerz z jedzeniem. – Smakuje?
- Mmmm! Bardzo! Hahah. – zjedliśmy. Zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam „Mama”, odebrałam, bo co innego miałam zrobić.
- Halo? Angie! O której wrócisz?
- No nie wiem ,a co?
- Musimy pogadać.
- Będziesz mnie wyzywać za to co zrobiłam?
- Nie, nie, zapomnijmy o tym, z tego co słyszę o nic ci nie jest.
- Okej, cieszę się. A o czym chcesz porozmawiać?
- W domu wszystko ci wyjaśnię, ale wróć jak najszybciej.
- No dobrze papa.- rozłączyłam.
- Justin, Misiu odwieziesz mnie?
- Jasne, ale teraz? Tak szybko?
- No jeszcze tylko pójdę do sklepu kupić co obiecałam.- pamiętacie? Miałam kupić przekąski i coś do picia na wieczór z mamą.
- Do sklepu też cię podwiozę bo za daleko żebyś miała sama iść, czekaj tylko się przebiorę. – nadal od zejścia na dół był w „piżamie”.
- Jasne. – ja w tym czasie założyłam buty, kurtkę i wyszłam na dwór. Hahah za mną wybiegł Justin.
- Eeeeej! Miałaś czekać! – udawał, że jest wściekły.
- Hahah mogłeś mnie przywiązać do krzesła. – w tym momencie spiorunował mnie wzrokiem na co ja się zaśmiałam.
- Nie żartuj sobie ze mnie! – pobiegł w moją stronę, ja zaczęłam uciekać.
- Hahahah!!! Justin nieee!
- No coś ty! Chodź tu do mnie!
- Nie!!!
- Jestem szybszy! – miał rację, dogonił mnie i złapał.
- Aaaała boooli!
- Co cię boli?
- Stoisz mi na stopie! – spojrzał w dół i szybko wziął swoją nogę z mojej stopy.
- Przepraszam.
- Jasne – powiedziałam specjalnie tak, aby brzmiało oschle, a w duszy nie wytrzymywałam ze śmiechu. Dałam mu buziaka w nosek.
- A to za co? Przecież nadepnąłem cię, a ty mi się tak odpłacasz.
- Ale nie złamałeś mi nogi, a nawet jeśli to baaardzo cię kocham.
- Ja ciebie też Mała. – złączyliśmy nasze usta w głębokim pocałunku. – Jedziemy? 
- Z tobą mogę jechać na koniec świata.
- Tak, ale jedziemy do sklepu.
- Co ty nie powiesz. – poszliśmy do samochodu. Dojechaliśmy do sklepu, wysiedliśmy, a Justin poszedł wsiąść wózek. - Ile ty masz zamiar kupić?
- Robię jutro wieczorem imprezę wpadniesz?
- Nie mogę.
- A to dlaczego?
- Jutro jest pogrzeb dziadka. – lekko się uśmiechnęłam.
- Cóż… trudno będzie trzeba przełożyć. Ale i tak kupię co potrzebne.
- Nie musisz przekładać ze względu na mnie.
- No coś ty, muszę być na pogrzebie.
- Uuuu kochany jesteś. Cieszę się, że będziesz. – przytuliłam go. Weszliśmy do sklepu, ja wzięłam wszystko czego potrzebuję, a Justin? On wziął chyba cztery skrzynki piwa i pełno chipsów. Matko! Co to za impreza?!
- O jej, co zamierzasz z tym zrobić?
- Jak to? Wypić! – rozszerzyłam oczy do maximum i tak się na niego gapiłam. – przerażasz mnie!
- Ty mnie raczej! – poszliśmy do kasy, ja pierwsza zapłaciłam za swoje zakupy. Gorzej z Justinem, kasjerka chciała od niego dowodu. Hahah no ja się jej nie dziwię. Poszliśmy do samochodu mój chłopak (jak to pięknie brzmi ) włożył swoje zakupy do bagażnika, ja włożyłam swoje pod nogi. Pojechaliśmy w stronę mojego domu. Wzięłam swoje torby, pożegnałam się z Justinem i poszłam do domu. Zobaczyłam mamę siedzącą na kanapie w salonie, oglądała jakiś serial.
- Mamo jestem! Kupiłam wszystko.
- To świetnie! Cześć. – zaniosłam pełne torby do jadalni i rozpakowałam. – to na nasz wieczór.
- Tak. Będzie fajnie. Z resztą też mam ci coś do powiedzenia.
- O fakt! To będzie idealny moment!
- Idealny moment na co?
- Dowiesz się. A tak na marginesie ładnie pachniesz – powąchałam swoje ramię, tak, to były perfumy Justina. Jezu!  – dzięki - poszłam do swojego pokoju, rozebrałam się ubrałam szlafrok i poszłam do łazienki pod prysznic. Pozwoliłam odświeżającym kropelką wody swobodnie spływać po moim nagim ciele. Dla nastroju włączyłam sobie jeszcze piosenkę Justina „Mi Amor” . Świetnie, tego było mi trzeba… Skończyłam owinęłam włosy ręcznikiem włożyłam szlafrok. Wyszłam i powiedziałam mamie, że jestem gotowa na nasz wieczór. Włączyłam film „Kobiety”, a mama poszła po jedzenie. Też była w szlafroku, bo przed chwilą się kąpała J .
- To co najpierw? Maseczki?
- Jasne! – zrobiłam mamie maseczkę z zielonej glinki, a mama mi hahah wyglądałyśmy obydwie jak kosmitki. Po pół godziny przyszła ciocia (siostra mamy).
- Heej laski! Co wy?
- Babski wieczór! Przyłączasz się?
- Oczywiście! – mama przyniosła cioci szlafrok, jak wszystkie to wszystkie. Hahahah śmiałyśmy się, zrobiłam z mamą maseczkę cioci. Oglądałyśmy film. Śmiejąc się jak głupie do księżyca. Dochodziła 19:00. Przyszedł czas na wkroczenie fryzjerki. Hahah tak , to ja nią byłam. Ja zawsze czesałam ciocię i mamę. Zrobiłam i megaaśne fryzurki! I makijaż rzecz jasna! Wyglądały cuudnie!
- Wiecie… - nieśmiało zaczęłam – ten chłopak…
- Tak? – przerwała mi mama, ciocia tylko patrzyła – chodzisz z nim?
- Nom.
- To świetnie!!! – mama się ucieszyła hahah!
- Ale w sumie ja też mam wam coś do powiedzenia.
- Co?
- Jest taki chłopak…
- Facet.
- Haah facet, poznaliśmy się nie dawno, chciał się ze mną umówić.
- Zgodziłaś się? – ciocia była ciekawa, a ja pękałam z dumy, że są duże szanse na nowego „tatę”.
- Tak! – wstałyśmy i zaczęłyśmy tańczyć. Hahahah. Creazy my.
- Teraz ja wam coś powiem – ciocia się odezwała – jestem…jestem w ciąży! – zaniemówiłyśmy z mamą i po chwili przytuliłyśmy się wszystkie!
- O matko! Najlepszy dzień. – zmęczone tańcem usiadłyśmy. – To co? Czas na manicure?
- Taaaaaaak! – hah Jezu! Nadały się równo. Ja zrobiłam cioci, ciocia mamie, mama mi J
- Tooo… powiedz Angiee…


**********************************************************************
To jak? Podoba się, dużo wyznań jak na jeden rozdział prawda? Co myślicie o tym?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Polecajcie Kochani coraz lepiej <3 Kocham was. Ten rozdział dedykuję nowym czytelnikom, którzy skomentują :)

5 komentarzy - następny /Angiee

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 11 Wyznanie


- Od tego ma się przyjaciół. Uspokój się trochę, pojedziemy do ciebie, tam mi wszystko dokładniej opowiesz. Nie będziesz prowadził w takim stanie. – Otarł łzy, puścił mnie, wziął kilka głębokich oddechów.
- Już dobrze, jedźmy. Poszliśmy do samochodu i odjechaliśmy…

 

 

… Jechaliśmy w całkowitej ciszy, Justin spokojnie prowadził z czego ja byłam zadowolona. Po kilku dosłownie minutach byliśmy na miejscu. Justin poszedł do kuchni przygotować coś do picia i jedzenia. Ja usiadłam na kanapie. Moim minusem hmmm… a może plusem, jest to że szybko się zadamawiam u kogoś w domu. Włączyłam telewizor na eska.tv. Na programy muzyczne mogłabym patrzeć godzinami, nawet ba zwłaszcza jak puszczają same teledyski. Chłopak wrócił z kuchni z tacą w rękach, a na niej dwa kubki z moją ulubioną gorącą czekoladą (zwłaszcza w wykonaniu Justina) i talerz z ciasteczkami, mniam. Położył na stolik i usiadł obok mnie.

- Teraz możemy dokończyć rozmowę. – powiedziałam motywująco się uśmiechając.
- Zaczynajmy. Więc jak już mówiłem, była u mnie moja była, Jasmine.
- Możesz mi o niej opowiedzieć? – przerwałam mu.
- Oczywiście. To dziewczyna gustująca w złych chłopcach, jakim kiedyś byłem ja. Kochająca seks, zdzira. Pójdzie do łóżka z pierwszym lepszym który zaoferuje jej więcej. Byliśmy razem, kochałem ją, tak mi się wydawało. Zdradzała mnie. Ale „musiałem” z nią być, zerwanie odbiło by się na mojej reputacji.
- Jakiej reputacji?
- Zaczęło się od tego, że bliska mi osoba umarła… zginęła – poprawił – to była moja kuzynka, była moją przyjaciółką, została potrącona przez pijanego kierowcę. Ona mnie wspierała, broniła żebym nie robił żadnych głupich rzeczy, byliśmy jak brat i siostra razem od urodzenia… Ale po jej śmierci wszystko się zmieniło, przeżywałem i nadal nie mogę pogodzić się z jej śmiercią. Postanowiłem ją pomścić, znalazłem tego kierowcę i zabiłem go – słuchałam z niedowierzaniem – żałowałem, strasznie żałowałem, nie mogłem cofnąć czasu, co się stało, to się nie odstanie, taka kolej rzeczy. Zacząłem miewać zwidy, straszne krzyki, powtarzający się koszmar. Chciałem sobie ulżyć, wstąpiłem do gangu, brałem, piłem. Ale po jakimś czasie udało mi się z tego wyjść. Na szczęście. Nie chcę już taki być! - Rozpłakał się, a ja oczywiście za nim.
- Spokojnie Kochanie, spokojnie… już nie musisz. – pocieszałam go ja tylko mogłam, tuliłam mocno do siebie, co jakiś czas dając mu buziaka w czoło. To takie smutne co ten biedak przeżył. Nie jestem od tego żeby go jeszcze dobijać, moim obowiązkiem jest być teraz przy nim.
- Pomogłaś mi.
- Od tego są przyjaciele. – powtórzyłam.
- Ty jesteś kimś więcej niż tylko przyjacielem.
- Nigdy cię nie zostawię, dzisiaj mam cały dzień i noc tylko dla ciebie.
- Zostajesz na noc?
-Jasne, przecież nie opuszczę cię będącym w takim stanie.
- Nie chcę żebyś, miała kłopoty.
- Trudno. – uśmiechnęłam się.

Wyjęłam z kieszeni telefon i wysłałam mamie sms’ a „ Muszę zostać na noc, przepraszam, to sprawa nie cierpiąca zwłok” po chwili opisała mi „Co??? Oszalałaś? Masz 13 lat! Nie możesz u niego spać!” Wiedziałam że tak będzie, już nic nie odpisałam Olałam wszystko dookoła dla Justina. Tak, to zdecydowanie prawdziwa miłość. Justin objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego piersi.

- No Kochanie, co chciałabyś o mnie wiedzieć?
- Co?
- No teraz twoja kolej, poznamy się bliżej.
- Uuuu…hmmm możeee, ilu miałaś chłopaków?
- Jesteś moim pierwszym głuptasie.
- Serio?
- Jak najbardziej.
- Nie przychodzą mi do głowy żadne pytania.
- Dobra, to jak ci przyjdą to pytaj.
- Jasne! - Zaśmiałam się, siedzieliśmy tak, aż do wieczora. Rozmawialiśmy, Justin opowiadał mi dowcipy. Nie wierze, że kiedyś był takim draniem, zabił kogoś. To musiał być sen. Ale nic, nie będę do tego wracać, ten rozdział w jego życiu zakończył się już dawno temu. Żyjmy chwilą…

Było już po 20:00, czas szybko mija gdy spędza się go u boku ukochanej osoby.

- Głodna?
- Bardzo.
- Co powiesz na pizzę?
- Umiesz robić pizzę?
- Nie no coś ty! Zamówię.
- No dobra. – Justin wyjął telefon i zadzwonił do pizzerni, podsłuchiwałam jak rozmawiał. Widocznie koleś, który przyjmował zamówienie i koleś, który zamawiał dobrze się znali hah.
- Zrobione. – poszedł do kuchni, ale nie wziął brudnych naczyń po czekoladzie, więc wzięłam ja i włożyłam do zmywarki. Justin wyjął dwie wysokie szklanki i nalał cole.
- Masz ochotę na piwo? – popatrzył na skrzynkę w kącie kuchni.
- Słucham? Przecież mam trzynaście lat!
- A no faktycznie, przepraszam, zapomniałem. – śmiałam się z niego. Jak mógł zapomnieć, że jestem nie pełnoletnia?
- Hah no dobrze, dobrze. – poszłam w stronę salonu, Justin za mną z napojami. Położył na stoliku, ja nie zdążyłam jeszcze usiąść, złapał mnie w talii i przytulił od tyłu. Obrócił mnie w swoją stronę, jego twarz była dosłownie kilka centymetrów przed moją. Zbliżył się powoli i dotknął swoimi ustami moich. Ja tylko pogłębiłam pocałunek przyciągnął mnie do siebie, a ja wskoczyłam mu na ramiona. Całowaliśmy się namiętnie chyba przez dziesięć minut. Mniam, hahah on „smakuje” tak słodko. Mierzwiłam jego włoski swoimi palcami. To było cudowne uczucie. Jeździł swoimi dłońmi wzdłuż moich ud. Ale wszystko musi się w końcu skończyć. Oderwaliśmy się od siebie i usiedliśmy na tapczanie.
- Wiesz, że cię kocham?
- Mam taką nadzieje.
- Nie miej nadziei, bądź tego pewna. – uśmiechnął się do mnie. Po chwili zdzwonił dzwonek do drzwi. To był dostawca pizzy. Justin poszedł otworzyć, zapłacił i przyniósł pizzę. Moja ulubiona. Wzięliśmy po kawałku, nie zjadłam jeszcze do końca jednego , a Justin już brał się za trzeci. O Jezu! Nie mógł wytrzymać.
- Od tych pocałunków tak zgłodniałeś?
- Noo yyy nie wiem, wątpię. Hah – zjadłam trzy kawałki, hah, tak wiem, że dużo ale za o Justin całą resztę! Boże! Gdzie on to wszystko zmieścił. Oglądnęliśmy jeszcze śmieszną na maksa komedię i poszliśmy do sypialni. Po takim dniu obojgu poprawił nam się humor. Justin oczywiście musiał dać mi swoją koszulę. Położyłam się i od razu zasnęłam…


*******************************************************************
Siemka Kochani! Przepraszam, że taki krótki i za wszelkie błędy. Spieszyłam się z dodaniem i pisaniem rozdziału . Obiecałam , że dziś dodam. Mam nadzieje, że się nie gniewacie :) W ostatnim rozdziale spisaliście się rewelacyjnie, wiem że kilka komentarzy od jednej osoby, ale na razie staram się nie zwracać na to uwagi. Mam nadzieje że teraz i w następnych będzie to samo a nawet lepiej. Nadal komentujcie zapowiedź to ważne!!!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!

5 komentarzy następny <3 Kocham was <3 /Angiee

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 10 Nieprzespana noc

Przebrałam się w piżamę, mimo, że dobijała dopiero 16:00 już wiedziałam ,że nie będę miała ochoty nawet ponownie się przebrać. Dostałam sms. Justin <3 :„Ktoś umarł.” Odpisałam mu „No wiem :’( ale nie mam humoru”, nie odpisał, widocznie nie chciał mnie denerwować. Położyłam się w łóżku i zasnęłam…



...Obudziłam się ok. 2:00 w nocy. Strasznie bolała mnie głowa, a ponieważ byłam już wyspana wzięłam telefon, ubrałam szlafrok i zeszłam na dół. Nalałam sobie wody i wypiłam. To ponoć dobre na ból głowy. Włączyłam na I phonie czat. Justin był dostępny. Co? O tej porze? Napisałam do niego.

*ROZMOWA*

Angie: Heej Słońce! Nie śpisz?
Justin: Hej! Nie dawno się obudziłem i już mi się nie chce spać, a ty?
Angie: To samo.
Justin: To prawda, że ktoś umarł?
Angie : Mój dziadek, ale skąd wiesz?
Justin: Wróciłem do domu i poczułem coś dziwnego.
Angie: Ja weszłam i od razu wiedziałam, tylko nie o tym kto umarł.
Justin: Współczuję.
Angie: Nie ma co, każdy umiera, po co o tym myśleć, taka nasza natura.
Justin: Kocham cię.
Angie: Ja Cieebie teeeż!
Justin: Nie za dużo „e” ?
Angie: Dla ciebie niczego nie za dużo. Okej ja już będę kończyła. Do zobaczenia <3
Justin: Hah spoko, papa :*
 

Dlaczego życie musi być dla mnie, dla wszystkich takie okrutne, niesprawiedliwe. Wszystko co dobre to tylko nikły promyk nadziei wśród tego wszystkiego co złe. Taka jest prawda, niestety. Zaczęły się moje rozmyślania. Ohh dziadku, ty wiesz, ty jedyny wiesz co ja teraz przeżywam. Tak strasznie za tobą tęsknię.

Świeczka, która stała na stoliku obok mnie zaświeciła się, sama z siebie. Nie zdziwiło mnie to, widziałam już w życiu tyle paranormalnych zjawisk, że to nic. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Miałam teraz pewność, że dziadek jest tutaj, blisko mnie.

- Dziękuję.

I nic, kłująca uszy cisza, aż bolało. Serce mi pękało na tysiące, a nawet miliardy kawałków. Ciężko mi. I wszystko się zawaliło, będę musiała poczekać z nowiną moim nowym chłopaku. Najchętniej co bym teraz zrobiła to pocięcie się. Ale istnieje taka osoba w świecie, która mimo wszystko trzyma mnie przy życiu. Jest moim idolem, idolem czterdziestu milionów. Nigdy bym mu tego nie zrobiła. Gdyby nie on, kto wie czy nie gniłabym już w tej paskudnej ziemi. Ale teraz mam jeszcze jedną osobę, którą kocham nad życie…

Już się zbliżała 4:00, ale zleciało na tym myśleniu. Poszłam na chwilę na dwór, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. To mi dobrze zrobiło. Poczułam się znacznie lepiej. Wróciłam do domu, zrobiłam sobie kakao i włączyłam telewizor. Nic ciekawego nie było, jak to o tej porze, niektóre programy były „wyłączone”. Po paru minutach zasnęłam…

Obudziłam się cała obolała, najwyraźniej spanie w fotelu, na siedząco mi nie służy. Ale trudno, spojrzałam na zegarek, była 9:35, już nikt nie spał.

- Wygodnie się spało? – zapytała mama.
- Ooo nawet nie pytaj.
- Dlaczego tutaj spałaś?
- Nie mogłam w nocy spać.
- Rozumiem, też cały czas się wierciłam w łóżku.
- Słyszałam. Płakałaś.
- Dziwisz mi się?
- Wcale. - I tu nasza rozmowa przerwała się, obie zamilkłyśmy na jakieś dziesięć minut. - Nie ma co płakać po przeszłości, było, minęło, trzeba żyć dalej, nie pozwól żeby to cię zatrzymało.
- Masz rację -  mama pocałowała mnie w czoło, a ja się uśmiechnęłam. Przytuliłam się do niej.
- Kiedy pogrzeb?
- We wtorek.
- Co? W taki dzień?
-Chcę mieć to już za sobą. Nie złość się.
-Mamo, nawet zamiaru nie miałam, przecież rozumiem, sama chciałabym jak najszybciej zapomnieć, o wszystkim!
- Coś się stało?
- Nie nic, nie martw się. – uśmiechnęłam się, żeby rozluźnić trochę atmosferę panującą między nami.
- Muszę iść. – otarła łzę spływającą jej po policzku, wstała i poszła w stronę kuchni Mi na ten widok też popłynęła samotna łezka, jedna, jedyna.
- Nic tu po mnie. – poszłam na dwór, usiadłam na szarej jesiennej trawie. Nie musiałam długo czekać, aż Maks przybiegnie. Podbiegł do mnie i mocno się we nie wtulił, ja objęłam go i przytuliłam. Siedziałam, długo i rozmyślałam nad śmiercią dziadka, o Justinie…
- Angie obiad! – babcia się nadarła od drzwi domu, aż podskoczyłam.
- Muszę już iść Piesku, ale obiecuję, że przyniosę ci kilka kości. – szczeknął i pomachał ogonem, zaśmiałam się.

Zjadłam obiad i jak obiecałam zaniosłam pozostałości do Maksa.

Od razu poszłam do swojego pokoju. Musiałam sobie jakoś ulżyć, wzięłam więc książkę i zaczęłam czytać… Ja zwykle na czytaniu zleciało mi dużo, dużo czasu. Przeczytałam cztery rozdziały. Odłożyłam książkę to wzięłam się za odrabianie lekcji z całego tygodnia. Jutro i pojutrze nie idę do szkoły, ale co tam. Dochodziła już 16:30. Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam „Justin <3”

- Angie?
- A do kogo dzwonisz?
- No do ciebie.
- W takim razie nie potrzebnie się pytasz.
- Jak się czujesz?
- Mogło być gorzej.
- Ahaa… martwię się.
- O mnie nie musisz się martwić.
- Ależ oczywiście, że muszę!
- No dobra, po co dzwonisz?
- Tęsknię za tobą.
- Nie widzisz mnie raptem jeden dzień i już tęsknisz.
- Nooooo. – Tak słodko to powiedział.
-Uuuu.
-Kiedy się spotkamy?
- A kiedy masz ochotę?
- Hahah już teraz.
- Okeej, jakoś się załatwi.
- Przyjadę po ciebie.
- Napiszę ci za moment, że jestem gotowa.
- Okejjj, do zobaczenia Skarbie.
- Papa. – rozłączyłam się i poszłam do mamy.
- Mamo za chwilę przyjedzie po mnie kolega.
- Dokąd jedziecie? Czekaj, chwila… przyjedzie?
- Tak, jedziemy do niego. – pierwszy raz powiedziałam prawdę dotyczącą Justina, no prawie…
- A ile on ma lat?
- 19 ale się nie martw, zaopiekuje się mną.
- No ja myślę.
- Wiesz może jak przyjadę to zrobimy sobie babski wieczór. Zgadzasz się?
- Przygotuję filmy, masz – dała mi pięćdziesiąt złotych – kup popcorn i jakieś przekąski.
- Spoko, idę się przygotować. – poszłam na górę do swojego pokoju, uczesałam się i zrobiłam makijaż. Włożyłam dżinsy, czarną obcisłą bokserkę i luźny kremowy sweterek. Napisałam do Justina „Możesz przyjechać”, odpisał „Jestem w drodze <3”. Zanim się obejrzałam Justin stał już pod moim domem, założyłam fioletowe conversy, wzięłam torebkę i wyszłam. Poszłam wręcz pobiegłam w stronę samochodu.
- Witaj Słoneczko.
- Hej, hej. – ruszyliśmy, Justin jak zwykle jechał bardzo szybko. – Słuchaj, możesz zwolnić? Gdzie się nauczyłeś tak szybko jeździć?
- Przepraszam. – i zamilkł, normalnie się przeraziłam. Justin i zwykłe przepraszam… to musi być kosmita!
- Justin…
- Tak?
- Co się dzieje?
- Co? Jak to? Z czym? – same debilne pytania.
- No proszę cię, przecież wiedzę, że coś nie tak, nie jestem głupia, jestem twoją dziewczyną! Do cholery martwię się o ciebie!
- Nie masz o co, nic mi nie jest.
- Zaczym się!
- Co?
- No szybko Justin! Zaczym samochód! – poleciała mi jedna łza, ale szybko ją otarłam. Justin zjechał na ubocze i zatrzymał się. Wokół nie było kompletnie nic. Pośpiesznie wysiadłam, i poszłam przed siebie. Angie jesteś głupia! Co ci strzeliło to tego krzywego łba?
- Boże, Angie co ty robisz?
- Nie potrafisz mi powiedzieć, co się stało.
- Przecież nic się nie stało.
- Ale widzę!
- No dobrze – nabrał powietrza w płuca i powoli je wypuścił – nikomu nie powiesz?
- Niby komu miałabym powiedzieć, nie ufasz mi?
- Wczoraj była u mnie Jasmine.
- Kto to?
- Moja była. – baam i mocne kłucie w sercu.
- Co ona ma do rzeczy?
- Można powiedzieć, że chciała do mnie wrócić. Przypomniała mi jaki byłem dawniej, za co mnie kochała, jak bardzo się zmieniłem…
- Zmieniłeś?
- Bo wiesz… kiedyś, należałem d..do ga..g..gangu – widziałam, że to co mówił sprawiało mu trudność. – Brałem, piłem, dzień bez seksu się nie liczył. Udało mi się z tego wybrnąć, rzuciłem wszystko, kumple się odwrócili, zostałem bez niczego. Potem.. spotkałem ciebie. – słuchałam bardzo uważnie, po kolei analizowałam każde zdanie. Serce kroiło mi się na tysiące kawałków. Zauważyłam łzę spływającą po jego policzku, otarłam ją delikatnie, dając tym samym znak, że przy mnie nie ma się czego wstydzić. Przytuliłam go mocno do siebie.
- Spokojnie.
- Odmieniłaś moje życie – mówił tym razem już płacząc, sama zaczęłam wylewać z siebie morze łez. – dziękuję.
- Od tego ma się przyjaciół. Uspokój się trochę, pojedziemy do ciebie, tam mi wszystko dokładniej opowiesz. Nie będziesz prowadził w takim stanie. – Otarł łzy, puścił mnie, wziął kilka głębokich oddechów.
- Już dobrze, jedźmy. Poszliśmy do samochodu i odjechaliśmy…

**************************************************************************
Dłuższy, podoba się? Komentujcie zapowiedź! To też ważne!!! Proszę was!!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Przy okazji polecam jeszcze As Long As You Believe <3
Dziękuję tym którzy są ze mną i mnie wspierają, ten rozdział dedykuję wszystkim którzy skomentują!
/Angiee