niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 12 Babski wieczór


- Od tych pocałunków tak zgłodniałeś?
- Noo yyy nie wiem, wątpię. Hah – zjadłam trzy kawałki, hah, tak wiem, że dużo ale za o Justin całą resztę! Boże! Gdzie on to wszystko zmieścił. Oglądnęliśmy jeszcze śmieszną na maksa komedię i poszliśmy do sypialni. Po takim dniu obojgu poprawił nam się humor. Justin oczywiście musiał dać mi swoją koszulę. Położyłam się i od razu zasnęłam…

 

 

 *Po wstaniu, przepraniu i odświeżeniu się*

 

- Juuuustiiin!!!!!! – nadarłam się – wstawaj śpiochu!!! – szybko się obudził.
- Co, co?! Która godzina? – był zdezorientowany.
- Yyy Kochanie no już po 11:00 – śmiałam się z niego.
- Łeee to wcześnie, kładź się i śpij – powiedział odwracając się na drugi bok.
- Przestań! Głodna jestem, mogę użyć twojej kuchni?
- Jasne, jasne – wymachnął mi ręką przed nosem na znak żebym mu już nie przeszkadzała.
- Nie machaj mi tak tą ręką! – hahah wyszłam z sypialni i poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, bo nie miałam pojęcia co zrobić. Hmm może jajecznica? Tak, albo Misiu zje albo nie. Ja jestem na maksa głodna. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne produkty i zabrałam się do roboty. Kończyłam robić, zobaczyłam Justina schodzącego po schodach ciężkim, zmęczonym krokiem.
- Ska…Skarbie? – hah, o co mu chodzi?
- Słucham cię Kotek, za chwilę śniadanie.
- A no właśnie, tak ładnie pachniało, znaczy pachnie.
- Hahah to siadaj i nie gadaj. Proszę – usiadł, a ja podałam mu talerz z jedzeniem. – Smakuje?
- Mmmm! Bardzo! Hahah. – zjedliśmy. Zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam „Mama”, odebrałam, bo co innego miałam zrobić.
- Halo? Angie! O której wrócisz?
- No nie wiem ,a co?
- Musimy pogadać.
- Będziesz mnie wyzywać za to co zrobiłam?
- Nie, nie, zapomnijmy o tym, z tego co słyszę o nic ci nie jest.
- Okej, cieszę się. A o czym chcesz porozmawiać?
- W domu wszystko ci wyjaśnię, ale wróć jak najszybciej.
- No dobrze papa.- rozłączyłam.
- Justin, Misiu odwieziesz mnie?
- Jasne, ale teraz? Tak szybko?
- No jeszcze tylko pójdę do sklepu kupić co obiecałam.- pamiętacie? Miałam kupić przekąski i coś do picia na wieczór z mamą.
- Do sklepu też cię podwiozę bo za daleko żebyś miała sama iść, czekaj tylko się przebiorę. – nadal od zejścia na dół był w „piżamie”.
- Jasne. – ja w tym czasie założyłam buty, kurtkę i wyszłam na dwór. Hahah za mną wybiegł Justin.
- Eeeeej! Miałaś czekać! – udawał, że jest wściekły.
- Hahah mogłeś mnie przywiązać do krzesła. – w tym momencie spiorunował mnie wzrokiem na co ja się zaśmiałam.
- Nie żartuj sobie ze mnie! – pobiegł w moją stronę, ja zaczęłam uciekać.
- Hahahah!!! Justin nieee!
- No coś ty! Chodź tu do mnie!
- Nie!!!
- Jestem szybszy! – miał rację, dogonił mnie i złapał.
- Aaaała boooli!
- Co cię boli?
- Stoisz mi na stopie! – spojrzał w dół i szybko wziął swoją nogę z mojej stopy.
- Przepraszam.
- Jasne – powiedziałam specjalnie tak, aby brzmiało oschle, a w duszy nie wytrzymywałam ze śmiechu. Dałam mu buziaka w nosek.
- A to za co? Przecież nadepnąłem cię, a ty mi się tak odpłacasz.
- Ale nie złamałeś mi nogi, a nawet jeśli to baaardzo cię kocham.
- Ja ciebie też Mała. – złączyliśmy nasze usta w głębokim pocałunku. – Jedziemy? 
- Z tobą mogę jechać na koniec świata.
- Tak, ale jedziemy do sklepu.
- Co ty nie powiesz. – poszliśmy do samochodu. Dojechaliśmy do sklepu, wysiedliśmy, a Justin poszedł wsiąść wózek. - Ile ty masz zamiar kupić?
- Robię jutro wieczorem imprezę wpadniesz?
- Nie mogę.
- A to dlaczego?
- Jutro jest pogrzeb dziadka. – lekko się uśmiechnęłam.
- Cóż… trudno będzie trzeba przełożyć. Ale i tak kupię co potrzebne.
- Nie musisz przekładać ze względu na mnie.
- No coś ty, muszę być na pogrzebie.
- Uuuu kochany jesteś. Cieszę się, że będziesz. – przytuliłam go. Weszliśmy do sklepu, ja wzięłam wszystko czego potrzebuję, a Justin? On wziął chyba cztery skrzynki piwa i pełno chipsów. Matko! Co to za impreza?!
- O jej, co zamierzasz z tym zrobić?
- Jak to? Wypić! – rozszerzyłam oczy do maximum i tak się na niego gapiłam. – przerażasz mnie!
- Ty mnie raczej! – poszliśmy do kasy, ja pierwsza zapłaciłam za swoje zakupy. Gorzej z Justinem, kasjerka chciała od niego dowodu. Hahah no ja się jej nie dziwię. Poszliśmy do samochodu mój chłopak (jak to pięknie brzmi ) włożył swoje zakupy do bagażnika, ja włożyłam swoje pod nogi. Pojechaliśmy w stronę mojego domu. Wzięłam swoje torby, pożegnałam się z Justinem i poszłam do domu. Zobaczyłam mamę siedzącą na kanapie w salonie, oglądała jakiś serial.
- Mamo jestem! Kupiłam wszystko.
- To świetnie! Cześć. – zaniosłam pełne torby do jadalni i rozpakowałam. – to na nasz wieczór.
- Tak. Będzie fajnie. Z resztą też mam ci coś do powiedzenia.
- O fakt! To będzie idealny moment!
- Idealny moment na co?
- Dowiesz się. A tak na marginesie ładnie pachniesz – powąchałam swoje ramię, tak, to były perfumy Justina. Jezu!  – dzięki - poszłam do swojego pokoju, rozebrałam się ubrałam szlafrok i poszłam do łazienki pod prysznic. Pozwoliłam odświeżającym kropelką wody swobodnie spływać po moim nagim ciele. Dla nastroju włączyłam sobie jeszcze piosenkę Justina „Mi Amor” . Świetnie, tego było mi trzeba… Skończyłam owinęłam włosy ręcznikiem włożyłam szlafrok. Wyszłam i powiedziałam mamie, że jestem gotowa na nasz wieczór. Włączyłam film „Kobiety”, a mama poszła po jedzenie. Też była w szlafroku, bo przed chwilą się kąpała J .
- To co najpierw? Maseczki?
- Jasne! – zrobiłam mamie maseczkę z zielonej glinki, a mama mi hahah wyglądałyśmy obydwie jak kosmitki. Po pół godziny przyszła ciocia (siostra mamy).
- Heej laski! Co wy?
- Babski wieczór! Przyłączasz się?
- Oczywiście! – mama przyniosła cioci szlafrok, jak wszystkie to wszystkie. Hahahah śmiałyśmy się, zrobiłam z mamą maseczkę cioci. Oglądałyśmy film. Śmiejąc się jak głupie do księżyca. Dochodziła 19:00. Przyszedł czas na wkroczenie fryzjerki. Hahah tak , to ja nią byłam. Ja zawsze czesałam ciocię i mamę. Zrobiłam i megaaśne fryzurki! I makijaż rzecz jasna! Wyglądały cuudnie!
- Wiecie… - nieśmiało zaczęłam – ten chłopak…
- Tak? – przerwała mi mama, ciocia tylko patrzyła – chodzisz z nim?
- Nom.
- To świetnie!!! – mama się ucieszyła hahah!
- Ale w sumie ja też mam wam coś do powiedzenia.
- Co?
- Jest taki chłopak…
- Facet.
- Haah facet, poznaliśmy się nie dawno, chciał się ze mną umówić.
- Zgodziłaś się? – ciocia była ciekawa, a ja pękałam z dumy, że są duże szanse na nowego „tatę”.
- Tak! – wstałyśmy i zaczęłyśmy tańczyć. Hahahah. Creazy my.
- Teraz ja wam coś powiem – ciocia się odezwała – jestem…jestem w ciąży! – zaniemówiłyśmy z mamą i po chwili przytuliłyśmy się wszystkie!
- O matko! Najlepszy dzień. – zmęczone tańcem usiadłyśmy. – To co? Czas na manicure?
- Taaaaaaak! – hah Jezu! Nadały się równo. Ja zrobiłam cioci, ciocia mamie, mama mi J
- Tooo… powiedz Angiee…


**********************************************************************
To jak? Podoba się, dużo wyznań jak na jeden rozdział prawda? Co myślicie o tym?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Polecajcie Kochani coraz lepiej <3 Kocham was. Ten rozdział dedykuję nowym czytelnikom, którzy skomentują :)

5 komentarzy - następny /Angiee

8 komentarzy:

  1. Kocham ♥/ Maryś ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest najlepszy <33333.. Drugie miejsce z moich ulubionych opowiadać z Jussem <3 1 danger

    OdpowiedzUsuń
  3. love, love, love <3

    OdpowiedzUsuń
  4. swag, swag swag... Zajebisteeee <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze SUPER <3
    Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję, przyda się, w tej chwili <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę świetne <3 Kocham Twojego bloga i te tajemnicze chwilę jak i te CREAZY <3333

    OdpowiedzUsuń