czwartek, 31 października 2013

Rozdział 3 Zakupy


 
Dziś dzień na Halloween’ owe zakupy. Trzeba sobie kupić brakujące części od kostiumu. W końcu to już jutro...

… Napisałam szybko do Kate (moja przyjaciółka z którą rozmawiałam przez telefon) „Widzimy się za 10 minut w kawiarni Poezja”. Szybko dostałam sms’ a z odpowiedzią „Ok. J” Uśmiechnęłam się do telefonu. Wzięłam swoją torebkę i powiedziałam do mamy że możemy ruszać, bo musiała mnie zawieźć na miasto. Powoli dojechałyśmy na miejsce, wysiadłam.

- Tylko nie za długo. – mama się o nie zawsze martwiła
- Oczywiście, napisze ci potem, że masz przyjechać.
- Okej, papa. – i odjechała.

Szłam dalej przed siebie, od miejsca w którym wysiadłam do kawiarni był spory kawałek. W końcu doszłam, Kate już była na miejscu.

- O no wreszcie! Już myślałam że nigdy nie przyjdziesz!!! – przytuliłyśmy się na powitanie.
- Przepraszam, mama mnie „wysadziła” dalej niż zwykle.
- Spoko, nic się nie stało, a teraz opowiadaj!
- Ale, o czym?
- O tym Słońce co mi przez telefon mówiłaś. Co się stało?
- Aaaa, tooo.
- Taaak, tooo!
- Już, już to chodzi tylko o taki dziwny sen który śni mi się co noc i co noc o tej samej porze budzę się z krzykiem, męczy mnie to już, nie mogę w nocy spać!
- O a o czym ten sen?
- Idę ciemnym, długim korytarzem, słyszę że ktoś mnie śledzi, słyszę jego kroki, jego mrożący krew w żyłach oddech. Przyśpieszam, obcy mnie dogania, czuję bolesny ścisk w talii. I nic nie pamiętam…
- Ahmm… - Ona to rozumie. Jest dokładnie taka jak ja.
- A wczoraj, ten gość… dziwny był…
- Jaki? Mówisz zagadkami, nic nie rozumiem.
- Nie, nic.
- Okej, na pewno? Wiesz, że jakby co możesz mi o wszystkim powiedzieć? Nie będę się dopytywała, spokojnie, wiem że tego nie lubisz.
- Dziękuje ci i wiem o tym. – przytuliłyśmy się znowu.
- To co z tymi zakupami? Idziemy?
- Jasne! Chodź!

Poszłyśmy na deptak, gdzie zazwyczaj robiłyśmy zakupy. Pierwszy sklep, drugi sklep, trzeci, czwarty… Kupiłyśmy sobie niemalże identyczne stroje wampirek, kocham wampiry!!!

- Ja muszę już iść Kochanie, mama mi napisała że czeka już w samochodzie.
- Nie ma sprawy, idź. – tradycyjne przytulenie na pożegnanie.
- Pa pa!

Szłam dalej deptakiem, był strasznie długi, zdawało mi się że nie ma końca, więc przyspieszyłam. Nagle ni stąd ni zowąd poczułam czyiś dotyk w talii, przyznam że trochę mnie to zabolało. Przestraszyłam się i kucnęłam, nie wiedziałam kto to zrobił. Obok była ławka więc się oparłam.

- Jezu, przepraszam!!! – znałam tę twarz.
- Nic się nie stało, ale przepraszam pana, czy my się już nie spotkaliśmy?
- Nie przypominam sobie hmmm… czekaj chwilę. Tak! Wiem! Market, potknęliśmy się wczoraj o siebie? Czy dobrze pamiętam?
- Ach tak, ma pan rację. – uśmiechnęłam się trochę ponuro
- Proszę tylko nie „pan”, czuję się przez to starszy niż jestem. – zaśmiał się.
- Oj tak mi przykro, w takim razie jak mam mówić?
- Justin jestem.
- Justin? Jejć!
- Tak wiem, nawet go przypominam.
- No trochę bardzo.
- A ja z kim mam przyjemność?
- Angie
- Angie… ciekawe imię
- Tak wiem, tak naprawdę Angelika ale wolę Angie.
- Oh.
- Może lepiej usiądziesz?
- Ha ha ha masz rację! – posmutniałam, a Justin zrobił minę całkowicie zbitego z tropu…
- Co jest?
- Nic, nie zrozumiesz.
- Postaram się.
- No bo… ten sen.
- Sen?
- To było takie realne.
- Znam to…
- Co? Też masz takie sny? Znaczy, sen? – zdziwiłam się
- Niech zgadnę, ciemny korytarz, bez końca, ktoś cię śledzi?
- Skąd ty to możesz wiedzieć?
- To nie byle sen…
- Jak to?
- Hmmm.. wiesz co opowiedziałbym ci ale nie dziś, na spokojnie, może jutro?
- Jutro? Halloween, hmm okej?
- W parku.
- W parku - powtórzyłam
- To do zobaczenia!
- Pa!

To było dziwne! Tak, tak zdecydowanie na maksa dziwne!!! Zadzwoniłam do mamy żeby przyjechała, zaczynało się zciemniać …

****************************************************************
Podoba Wam się? Mam wenę wiec piszę , w związku z dzisiejszym świętem dodałam te rozdziały wcześniej :) /Angiee

wtorek, 29 października 2013

Rozdział 2 Tajemniczy…


 

 
Chciałam zabrać łyka kawy, lecz wtem zadzwonił mój telefon...

 

… To była moja najlepsza przyjaciółka. Tak bardzo jej teraz potrzebowałam.
- Hej Skarbie! – powiedziałam jak zwykle, rozwalając swoim entuzjazmem.
- Heeej!
- Co u Ciebie?
- Tak się cieszę, że Cię słyszę Słońce! – musiałam jej to powiedzieć.
- Jejku, też się cieszę, a coś się stało? – w jej głosie dało się wyraźnie wyczytać niepokój.
- Niestety – posmutniał mi głos – ale to nie rozmowa na telefon.
- A juto w szkole mi może opowiesz?
- Nie, nie Słoneczko, za mało czasu będzie, musimy się spotkać i wtedy na spokojnie Ci wszystko wyjaśnię.
- Hmmm… No chyba masz racje. Kurczę!  Szkoda, że mieszkamy od siebie tak daleko!
- To fakt… A tak w ogóle, po co dzwonisz?
- Chciałam się tylko spytać w co się przebierasz na Halloween? – W naszej szkole organizują dyskotekę Halloween’ ową.
- Przebiorę się w domu jak zwykle to robię, tylko dla siebie, wiesz o co chodzi? Ale na dyskotekę nie mam humoru iść.
- Jezu! Na serio chcesz przegapić taką imprezę?
- Nie mam wyjścia! Naprawdę nie mam ochoty, na nic.
- Szkoda, ale gdybyś jednak zmieniła zdanie to mów!
- Okej, okej.
- Dobra muszę już kończyć. Ewentualnie popiszemy na Facebooku.
- No spoko. Papa. Do jutra.
- Do jutra.

Wzięłam łyka upragnionej kawy, po czym usiadłam się na okręcany fotel przy biurku. Zaczęłam się okręcać jak głupia „Chyba zaraz zwymiotuję tą kawą, Angie przestań!” powiedziałam sama do siebie, niemalże niesłyszalnie. Lecz mimo to nie przestawałam się kręcić. Uwielbiam to! Zatrzymałam fotel, zakręciło mi się w głowie. Dokończyłam picie kawy. Zeszłam na dół by włożyć brudny kubek do zmywarki.

- Jedziemy do miasta, potrzebujesz czegoś? – zapytała moja mama.
- Jadę z Wami. – odpowiedziałam stanowczo.
- Ale po co? Przecież my tylko kupimy z Alexem (mój brat, ma 10 lat) co potrzebne i wracamy.
- To co, i tak nie mam nic innego do roboty.
- A lekcje zrobione?
- Już dawno!
- No dobra, idziemy do samochodu.

Słuchałam sobie radia, leciało „As Long As You Love Me” Justin’ a. Zrobiłam głośniej.

- Ey, ale bez przesady córka!
- No mamo, przecież Justin leci!
- I co z tego? Zaraz rób mi to ciszej!
- Przecież już koniec. - zrobiłam ciszej.

Dojechaliśmy na  miejsce. Wyciągnęłam torbę i poszłam za mamą i bratem do marketu. Brat pchał wózek, mama wkładała produkty, a ja jak głupia za nimi łaziłam. Ale cóż, sama w końcu tego chciałam.

- Mamo mogę orzeszki?
- Orzeszki?
- Tak, tak, orzeszki.
- Przecierz mamy w domu dwie paczki.
- No ale tych nie mamy.
- Musisz mieć każdy rodzaj i smak?
- Muszę.
- Nie, choć do kasy.
- Oj mamo, 5 zł Cię nie zbawi.
- Nie zbawi? Wiesz ile ja na takie głupie orzeszki pracuję?
- Oj no proooooszę!!! - zaczęłam błagać.
- No dobra, ale ja już idę do kasy, a ty zaraz przyjdź.
- Okej, dzięki!!!

Ruszyłam w stronę pułek z orzeszkami. Trafiłam na Halloweenową promocję, dwa w cenie jednego! Czyli 4,99 zł. Zauważyłam że obok mnie stoi jakiś dziwny facet. Niski, jakieś 20 lat, strasznie sexy! Angie ogarnij się masz 13 lat!!! Wzięłam paczkę i pośpiesznie ruszyłam.

- O Matko, przepraszam! - myślałam że już sobie poszedł, ale stał za mną, wyleciały mi orzeki z rąk, tajemniczemu chłopakowi paczka chusteczek higienicznych i snikers.
- Ojej, nie, nie to ja przepraszam! - Wydawał się strasznie miły, schyliliśmy się by podnieść co nam upadło.
- Ale ze mnie niezdara! - spojrzał mi w oczy, to było mega dziwne uczucie.
- Naprawdę nic się nie stało. Hahah.
- Przepraszam jeszcze raz i muszę już iść, mama za mną czeka.
- Oczywiście rozumiem, do zobaczenia!
- Do widzenia! - Na pożegnanie serdecznie się do niego uśmiechnęłam co on odwzajemnił.

Co to było??? Działo się tak szybko że...  no nie wiem.

- Jestem!

Mama zapłaciła za zakupy.Poszliśmy do samochodu, pomgłam zapakować reklamówki, wsiedliśmy i ruszyliśmy.

Siedziałam cicho rozmyślając nad tym co się właśnie wydarzyło. Nie mogłam tego pojąć, jakbym skąś go znała, ale nie mam pojęcia skąd. Nagle auto stanęło, byliśmy już na podwórku. Wysiadłam i szybko pobiegłam do swojego psa - Maksa. Zawsze mogłam mu się ze wszystkiego zwierzyć, a on mnie uwarznie słuchał. Czasem jego oczy mówiły same za siebie, co dawało mi odpowiedzi na wiele nurtującyc mnie pytań. Siedziałam z nim przez godzinę na trawie w tulona w mojego kochanego piesia. Wyciągnęłam z kieszeni swojego I phona, była godzina 17:57. Jak ten czas szybko leci. Nie chciało mi się wstawać, było mi tak dobrze. Po chwili pożegnałam się z Maksem załując go w nosek (to wcale nie jest obrzydliwe czy jak to nazwiecie, ja jestem urodzoną psiarą). Poszłam do łazienki za potrzebą, przy okazji obmyłam twarz zimną wodą i spięłam włosy w byle jaki kucyk. Usiadłam się wygodnie przed telewizorem. Ptykałam niemiłosiernie gwałcąc pilot. Natrafiłam na ciekawy film fantasy. Poszłam szybko po moje orzeszki i kocyk. Tak było idealnie....

W końcu film się skończył, zegar wskazywał godzinę 21:04. Położyłam się w łóżku i zasnęłam.

W nocy tradycyjnie obudziłam się z krzykiem. Położyłam się. Wstałam i tak jak codzień poszłam do szkoły, wróciłam z niej. Dziś dzień na Halloweenowe zakupy. Trzba sobie kupic brakujące części od kostiumu. W końcu to już jutro...

 

******************************************************************************

I jak? Ciekawszy?

Jak myślicie kim jest tajemniczy przystojniak?  W związku z nadchodzącym świętem dodałam ten rozdziała wcześniej niż planowałam J Mam nadzieje że się nie gniewacie bo nie obiecuje że dodam w tym tygodniu następny L Komentujcie proszę, jak myślicie co będzie dalej?

 /Angiee

Rodział 1 . Krzyk

Obudziłam się w nocy z krzykiem "Znowu to samo" pomyślałam. Co się ze mną dzieje? Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 01:47. Już od kilku dobrych tygodni śnił mi się ten sam sen: Szłam ciemnym, długim korytarzem, słyszałam że ktoś mnie śledzi, słyszałam jego kroki, jego mrożący krew w żyłach oddech. Przyśpieszałam, obcy mnie dogonił, poczułam bolesny ścisk w talii.

Nic więcej nie pamiętam, bo właśnie w tym momencie budziłam się opłakana z panicznym krzykiem. Co noc o tej samej godzinie. Czy to przypadek? Szczerze mówiąc nie należę do tej grupy ludzi którzy wierzą w przypadki. Ja nie. Usiadłam na łóżku rozmyślając, o co w tym chodzi? Tak wiem, ja ze wszystkiego muszę robić wielkie halo. Po prostu marzę o tym, by przeżyć w końcu przygodę życia. Poczuć ten dreszczyk emocji.

Nie chciało mi się spać, ale musiałam, w końcu jutro yyy przepraszam już dzisiaj wtorek. Trzeba iść do szkoły. Położyłam się i po ok. pół godziny zasnęłam.

Rano się obudziłam, była 6:30. Tak strasznie mi się  nie chce! Wstałam z łóżka, ubrałam się, spakowałam książki do plecaka (ja tak mam, że wszystko muszę robić na ostatnią chwilę) i zeszłam na dół, zostawiłam plecak w jadalni, poszłam do łazienki, odświeżyłam się trochę, wyszłam i zjadłam śniadanie. A to wszystko w mega szybkim tempie. Spojrzałam na zegar, 6:53. O, Matko muszę lecieć! (mieszkam na wsi i do szkoły dojeżdżam autobusem, a na przystanek mam jakieś 5 minut, a o 7:10 moja limuzyna ucieka, masakra!). Wyszłam z domu, jak zwykle pierwsze po co sięgnęłam to komórka, od razu włączyłam piosenkę Justin' a Bieber' a , kocham go, on wie co dla mnie najlepsze. Trochę się uspokoiłam. Doszłam do przystanku była 6:59 po 6 minutach przyjechał autobus i ruszyliśmy. Przez całą drogę jak zwykle słuchałam mojego Misia :) i rozmyślałam co dalej...

W szkole było ciężko... Wróciłam zjadłam obiad, poszłam do swojego pokoju. Momentalnie rzuciłam się na łóżko by ochłonąć. Minęło ok. 10 minut i zabrałam się do odrabiania lekcji (to jedna z niewielu rzeczy której wolę nie zostawiać na potem, zaś będę miała cały dzień dla siebie). Nie mogłam się skupić. Wyłączyłam nawet radio które gra non stop u mnie w pokoju. Nad zadaniami głowiłam się ponad godzinę, nie uczyłam się ponad to, zrobiłam tylko to co miałam i koniec.

Co dalej? Weszłam na swojego facebooka, nic nowego, na twittera, nic nowego... Napisałam tylko "Dzisiaj miałam masakrycznie ciężki dzień :/" Nie mogłam znieść tej pustki, szybko zamknęłam laptopa. Ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę! - To była moja babcia, przyniosła mi kawę.

- Proszę wnusia, twoja kawa - uśmiechnęła się bardzo serdecznie - coś nie tak? - widocznie musiała zauważyć przygnębienie na mojej twarzy.

- Wszystko w porządku - uśmiechnęłam się do niej.

- Na pewno? - Nie znosiłam takiego dopytywania się, więc odpowiedziałam oschle:

- Tak, na pewno!!! - Brzmiało chamsko - Możesz już wyjść.

Chciałam zabrać łyka kawy, lecz wtem zadzwonił mój telefon...

 

*****************************************************************

I jak Wam się podoba? Opinię proszę w komentarzach :) iWem że trochę nudny, ale tak to jest na początku...W piątek dodam wam nowy (bd dodawać co piątki, tak żebyście się w weekend nie nudzili)/Angiee
Albo w sumie nie dodam na razie zdjęć :) Niech zadziała wasza wyobraźnia <3 /Angiee

poniedziałek, 28 października 2013

Heej! Mam na imię Angelika :) mam 13 lat. Naszła mnie wena więc postanowiłam zaryzykować i napisać opowiadanie! Oczywiście z Justinem. Nie będę się za bardzo rozpisywać. ..  Jeśli chciałbś coś więcej o mnie wiedzieć to zapraszam na mojego bloga o Justinie http://beliebersbieberwelovejustin.blogspot.com/ <3 będę się podpisywać Angiee. To mi się przyśniło ja to tylko rozwinęłam :) Miejmy nadzieje że Wam się spodoba. Zdjęcia bohaterów będę dodawała wraz z ich pojawieniem się w opowiadaniu. Postaram się dodawać przynajmniej po jednym rozdziale na tydzień czyli w miesiącu powinno ich być około 4-5 (może być więcej) Jak na razie jestem w trakcie pisania pierwszego rozdziału, staram się jak mogę nie chce żeby była byle jaki tylko solidny! Może pojawi się jeszcze dzisiaj :) <3 /Angiee