… Napisałam
szybko do Kate (moja przyjaciółka z którą rozmawiałam przez telefon) „Widzimy
się za 10 minut w kawiarni Poezja”. Szybko
dostałam sms’ a z odpowiedzią „Ok. J” Uśmiechnęłam się do telefonu. Wzięłam swoją torebkę i powiedziałam
do mamy że możemy ruszać, bo musiała mnie zawieźć na miasto. Powoli
dojechałyśmy na miejsce, wysiadłam.
- Tylko nie
za długo. – mama się o nie zawsze martwiła
-
Oczywiście, napisze ci potem, że masz przyjechać.- Okej, papa. – i odjechała.
Szłam dalej
przed siebie, od miejsca w którym wysiadłam do kawiarni był spory kawałek. W
końcu doszłam, Kate już była na miejscu.
- O no wreszcie! Już myślałam że nigdy nie przyjdziesz!!! – przytuliłyśmy się na powitanie.
- Przepraszam, mama mnie „wysadziła” dalej niż zwykle.
- Spoko, nic się nie stało, a teraz opowiadaj!
- Ale, o czym?
- O tym Słońce co mi przez telefon mówiłaś. Co się stało?
- Aaaa, tooo.
- Taaak, tooo!
- Już, już to chodzi tylko o taki dziwny sen który śni mi się co noc i co noc o tej samej porze budzę się z krzykiem, męczy mnie to już, nie mogę w nocy spać!
- O a o czym ten sen?
- Idę ciemnym, długim korytarzem, słyszę że ktoś mnie śledzi, słyszę jego kroki, jego mrożący krew w żyłach oddech. Przyśpieszam, obcy mnie dogania, czuję bolesny ścisk w talii. I nic nie pamiętam…
- Ahmm… - Ona to rozumie. Jest dokładnie taka jak ja.
- A wczoraj, ten gość… dziwny był…
- Jaki? Mówisz zagadkami, nic nie rozumiem.
- Nie, nic.
- Okej, na pewno? Wiesz, że jakby co możesz mi o wszystkim powiedzieć? Nie będę się dopytywała, spokojnie, wiem że tego nie lubisz.
- Dziękuje ci i wiem o tym. – przytuliłyśmy się znowu.
- To co z tymi zakupami? Idziemy?
- Jasne! Chodź!
Poszłyśmy na deptak, gdzie zazwyczaj robiłyśmy zakupy. Pierwszy sklep, drugi sklep, trzeci, czwarty… Kupiłyśmy sobie niemalże identyczne stroje wampirek, kocham wampiry!!!
- Ja muszę
już iść Kochanie, mama mi napisała że czeka już w samochodzie.
- Nie ma
sprawy, idź. – tradycyjne przytulenie na pożegnanie.- Pa pa!
Szłam dalej
deptakiem, był strasznie długi, zdawało mi się że nie ma końca, więc przyspieszyłam.
Nagle ni stąd ni zowąd poczułam czyiś dotyk w talii, przyznam że trochę mnie to
zabolało. Przestraszyłam się i kucnęłam, nie wiedziałam kto to zrobił. Obok
była ławka więc się oparłam.
- Jezu,
przepraszam!!! – znałam tę twarz.
- Nic się
nie stało, ale przepraszam pana, czy my się już nie spotkaliśmy?- Nie przypominam sobie hmmm… czekaj chwilę. Tak! Wiem! Market, potknęliśmy się wczoraj o siebie? Czy dobrze pamiętam?
- Ach tak, ma pan rację. – uśmiechnęłam się trochę ponuro
- Proszę tylko nie „pan”, czuję się przez to starszy niż jestem. – zaśmiał się.
- Oj tak mi przykro, w takim razie jak mam mówić?
- Justin jestem.
- Justin? Jejć!
- Tak wiem, nawet go przypominam.
- No trochę bardzo.
- A ja z kim mam przyjemność?
- Angie
- Angie… ciekawe imię
- Tak wiem, tak naprawdę Angelika ale wolę Angie.
- Oh.
- Może lepiej usiądziesz?
- Ha ha ha masz rację! – posmutniałam, a Justin zrobił minę całkowicie zbitego z tropu…
- Co jest?
- Nic, nie zrozumiesz.
- Postaram się.
- No bo… ten sen.
- Sen?
- To było takie realne.
- Znam to…
- Co? Też masz takie sny? Znaczy, sen? – zdziwiłam się
- Niech zgadnę, ciemny korytarz, bez końca, ktoś cię śledzi?
- Skąd ty to możesz wiedzieć?
- To nie byle sen…
- Jak to?
- Hmmm.. wiesz co opowiedziałbym ci ale nie dziś, na spokojnie, może jutro?
- Jutro? Halloween, hmm okej?
- W parku.
- W parku - powtórzyłam
- To do zobaczenia!
- Pa!
To było dziwne! Tak, tak zdecydowanie na maksa dziwne!!! Zadzwoniłam do mamy żeby przyjechała, zaczynało się zciemniać …
****************************************************************
Podoba Wam się? Mam wenę wiec piszę , w związku z dzisiejszym świętem dodałam te rozdziały wcześniej :) /Angiee